7.02.2015

Rozdział 3



Clary




Rano budzą mnie promienie słońca, padające przez okno. Moja głowa leży na torsie Jace’ego, a jego ramie opatula mnie w pasie. Na samo przypomnienie choć jednej chwili z wczoraj na mojej twarz pojawia się niekontrolowany uśmiech, a serce wali jak oszalałe. Zaczynam rysować wzorki na klatce piersiowej blondyna.

Po kilku minutach zaczął się wiercić. Podnoszę głowę i widzę złote oczy. Uśmiechnęłam się do niego, pocałowałam na dzień dobry.

- Za co zasłużyłem na takie miłą pobudkę?

Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, przekręcił nas tak, że teraz to ja leżałam pod nim. Zaczął całować mnie po szyi, piersiach i powrócił do ust.
Udaje mi się ruszyć rękoma. Popycham go lekko i okazuje się, że wylądowałam na nim okrakiem. Oczy Jace’ego błyszczą, a figlarny uśmiech nie znika.

- Skoro wolisz być na górze, wystarczyło mi powiedzieć. – Próbuję powstrzymać parsknięcie śmiechem. – W sumie, wiesz ta pozycja, mi bardziej odpowiada. Przynajmniej mam lepszy widok. – Biorę głęboki oddech, kręcę głową i próbuję wstać. Kiedy siadam na brzegu łóżka i wstaję, a Jace pociąga mnie za rękę. Z powrotem leżę przy nim.

- Skoro jesteś już oficjalnie moja, to nie pozwolę ci tak szybko uciec. – Mówi, to pochylając się nade mną.

Głaszczę jego twarz i jednocześnie mówię.

- Nie chcę od ciebie uciekać. Za bardzo cię kocham, aby to zrobić. – Dopiero teraz zauważam, że wstrzymywał oddech. – Jeśli nie dasz mi powodów do ucieczki, to nie mam zamiaru znikać.

Podnoszę głowę i muskam jego wargi swoimi.



Jace




Po szybkim prysznicu ubrałem się w czarne spodnie, cienką ciemną koszulkę i ciężkie buty również w kolorze czarnym.

Z chodzę i kieruje się do dużej jasnej kuchni. Pod ceglanym łukiem stoi wyspa kuchenna, podzielona na dwie części. Po prawej stronie jest wyższa część śniadaniowa, a po drugiej jest wolny blat, na którym zazwyczaj coś kroimy lub przygotowujemy.

Dobra co by tu zrobić na śniadania? Na pewno coś prostego i przy czym nie Spale domu. Już wiem! Z szafek i lodówki wyciągam potrzebne składniki i zaczyna smażyć jajecznicę.

- Oby mi się udało. – Mówię do siebie. - Co ja gadam? Przecież takiemu bogowi jak ja wszystko wychodzi perfekcyjnie i to dosłownie.

- Powiadasz bogowi? – Za moimi plecami odezwał się ten niebiański głos.

Odwracam się przodem do żony. Jak ja kocham to słowo! WOW!!! Wygląda oszałamiająco. W sumie to zawsze świetnie wygląda. Jej włosy tak swobodnie opadają kaskadami na ramiona, a uśmiech jest taki…

- Jace!!!



Clary





Po orzeźwiającej kąpieli w dużej łazience. Ubrałam się w kremową koszulę w czarne kropki bez rękawów, białą spódnicę i kremowo różowe balerinki. Paznokcie pomalowałam kremowym lakierem i zrobiłam sobie lekki makijaż. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.

Wychodzę z łazienki, a sypialnie okazuje się pusta. Ogarnęłam się, do kona i wyszłam z pokoju. Z chodząc już na środku schodów, poczułam zapach śniadania, normalnie aż mi w brzuchu zaburczało. Podchodzę do drzwi prowadzących do kuchni i opieram się lekko o framugę. Nie wierzę własnym oczom. Jace gotuje!!! Normalnie szok!

- Oby mi się udało. – On się martwi ? - Co ja gadam? Przecież takiemu bogowi jak ja wszystko wychodzi perfekcyjnie i to dosłownie. – Mam ochotę parsknąć śmiechem.

- Powiadasz bogowi? – Chłopak odwraca się jak oparzony i zaczyna wpatrywać się we mnie.

Za jego plecami dostrzegam dym? O matko patelnia się pali!!!

- Jace!!!

Podbiegam do kuchenki, gaszę palnik, a patelnie wrzucam do zlewu. Odwracam się przodem do blondyna i kręcę głową, powstrzymując uśmiech.

- To nie moja wina! - Zaczyna się tłumaczyć.

- Doprawdy? W takim razie kogo?

- No jak kogo? – Podszedł do mnie, a ręce położył na moich biodrach. – Właśnie na winowajcę patrzę. – Prycham.

- Niby jak jestem temu winna?

- Jak byś nie zauważyła. Za każdym razem, kiedy jesteśmy w jednym pomieszczeniu, nie mogę się skupić na niczym innym jak na tobie.

Uśmiechnęłam się i lekko musnęłam swoimi ustami jego.

- Nie pomagasz. – Oznajmia z szerokim uśmiechem.

- Wiem. – Odwracam się w jego objęciach i spoglądam na to, co zostało. – Jace tu wygląda jak po tornado. – Oznajmiam stanowczo.

- I co z tym zrobisz? – Spoglądam na niego ostrzegawczo, a przynajmniej próbuję.

- Wiesz co, należy ci się kara. – Chłopak zaczyna całować moją szyję, brodę, nos, skronie i powraca do szyi.

- Zgadzam się, należy. – Szepcze z ustami przy mojej szyi.

Odsuwam się od niego. Spogląda na mnie nie pewnie.

- Ty posprzątaj tę katastrofę, a ja sobie popatrzę. – Usiadłam na stołku barowym i opieram głowę na dłoniach. Mój anioł wydaje się załamany.

- Kochanie myślałem nad czymś w drugą stronę.

- Doprawdy? – Entuzjastycznie kiwa głową. – Wiesz, a ja myślę, że chodziło ci o to. – Pokazałam dłonią na blat kuchenny. Prychnął.

– Wież, że to wykorzystywanie?

- Nie sądzę, jeśli ci to dobrze zrobi.




Poi posprzątaniu bałaganu przez Jace’ego z wielką niechęcią zrobiłam kilka naleśników. Siedzimy przy stole. Ja swoją porcję już skończyłam, a mój mąż zajada się nimi jak oszalały. Przypomina wygłodniałe dziecko, przez co jest słodszy. Mam ochotę go przygarnąć i się zaopiekować. Uśmiecham się pod nosem.

- Coś nie tak? Pobrudziłem się? – Zaczął energicznie sprawdzać ubranie.

- Nie. – Spoglądam na mnie pytającą. – Po prostu masz spory apetyt.

- Skoro tak mówisz. – Chwile się zastanawia. – Co byś powiedziała na małą wycieczkę po Rzymie?



Jace




- Skoro tak mówisz. – Chwile się zastanawiam, nad resztą dnia. – Co byś powiedziała na małą wycieczkę po Rzymie?

Oczy kler rozbłysły. Jest taka słodka i wrażliwa, a zarazem taka dzielna. Uśmiecha się jak anioł.

- No? – Pospieszam.

- Jace z przyjemnością!



Isabell




Po wczorajszym przyjęciu mam wrażenie, że głowa mi zaraz pęknie. Mimo że wypiłam kilka drinków, nigdy nie zapomnę tego cudownego pocałunku. Przykładam opuszki palców do swoich warg. Jego usta złączone z moimi, tak idealnie do siebie pasują. Czuję jak w moim brzuchu lata stado motyli, ale jednocześnie mam poczucie winy. Mam wrażenie jag bym, zdradzała przyjaciółkę. W sumie tak jest.

- Izz uspokój się. Na pewno dzisiaj, będzie się tak zachowywał, jak nigdy niby nic. – Biorę głęboki oddech i wstaję.

Kontem oka spoglądam na zegarek. 12:09! Przespałam pół dnia. Wchodzę do łazienki, szybko wykonuję toaletę poranną i robię sobie mocny makijaż. Na usta nakładam różową zmysłową szminkę. Z garderoby wyciągam szare rurki, szary sweter na guziki i kamizelkę z misiem. Do tego wybieram botki na obcasie bez palców ozdobione ćwiekami. Wyglądam zabójczo!!!

Wychodzę z pokoju i kieruje się do kuchni. Głowa nadal boli, ale już nie tak. Będę musiała poprosić Clary o stworzenie runy na kaca. A tak W ogóle to jestem ciekawa, jak się bawią. Na mojej twarzy pojawia się zadziorny uśmieszek. Wchodzę do kuchni, a w środku nie ma nikogo prócz Jonathana. Moje serce przyspiesz.

- Hej. – Mówię spokojnie i podchodzę do szafki.

- Hej. – Czuje na sobie jego wzrok. – Jak się czujesz? – Wydaje się taki troskliwy.

- Poza kacem i bolącą głową wszystko gra… A co? – A może…

- Mam ten sam problem. Będę musiał poprosić Clary o jakąś runę na to. – Parsknęłam śmiechem. Nie wierzę. – No co? Co w tym jest takie śmieszne?

- Nic po prostu jak wstałam, pomyślałam dokładnie o tym samym.

Nalałam sobie zimnej wody z kranu i się napiłam. Oparłam się o blat wyspy kuchennej tak, że jesteśmy do siebie zwróceni.

- Zizi i ja mam ci wierzyć? – On to jeszcze pamięta? Przecież miał wtedy osiem lub dziewięć lat.

- Sarkazmu to się nie da nie wykryć. – Prychnął i podszedł do mnie bliżej.

- Skarbie jakbyś nie zauważyłaś, jestem samymi sprzecznościami. – Roześmiałam się. A myślałam, że będzie znacznie gorzej.

Blondyn dołączył do mnie i tras śmialiśmy się w niebo głosy. Nagle nasze spojrzenia napotkały się i znów to uczucie. Oboje ucichliśmy i wskoczyliśmy sobie w objęcia. Pocałunek jest taki rozkoszny i delikatny. Przez chwilę powraca poczucie winy, nie chcę tego robić Emilii. Wiem jak bardzo, kocha Jonathana, a ja nie chcę być kochanką czy czymś w tym stylu. Odpędziłam od siebie te myśli i zatonęłam w rozkoszy, jaką mi daje ten pocałunek.

- Przeszkadzam? – Odezwał się ktoś szorstkim głosem, a my odskoczyliśmy od siebie. Moje oczy się rozszerzają…




Mam ogromną nadzieję, że wam się podoba. Jak obiecałam, rozdział jest dłuższy i to znacznie. Jak myślicie, kto przyłapał Izz i Jonathana? 

Jestem wam bardzo wdzięczna za te ponad 14.000 wyświetleń. To wiele dla mnie znaczy. Szczerze na początku myślałam, że nikomu nie będzie się chciało czytać moich wypocin, a tu proszę miła niespodzianka! ; -D

Zachęcam do komentowania i pozdrawiam. ;-)


8 komentarzy:

  1. Aaa! Niemoge ! Cudooo *-* mysle że do kuchni wejdzie Emily ... Izzy i Emily walczące o Jonatana brzmi super !
    Tak DALEJ ! / WERA
    PS.KIEDY NASTĘPNY???

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział *o* ... Myślę że to Emily, ale nwm na 100% . Dużo weny;)
    ~ Lady night <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział... BOSKI <3 <3 <3 <3 <3 <3 Pewnie do kuchni weszła Emily... WOW. Ona i Isabelle walczące o chłopaka XD Dawaj NEXTA !

    OdpowiedzUsuń
  4. Ymmm coś mi umknęło... Kiedy Izyy się całowała z Jonathanem??
    Oczywiście rozdział boski <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, zostałaś przeze mnie nominowana do The Shadowhunter Tag. Szczegóły tutaj: http://clary-nocna-lowczyni.blogspot.com/2015/02/the-shadowhunter-tag-1-2.html.
    Zapraszam do wzięcia udziału w zabawie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja wiem, że to Emili. No chyba że mnie zaskoczysz. Czekam na kolejnego i życzę weny, weny, weny.
    Tysja=>
    P.S. Nie komentowałam dotychczas, bo niedawno tu trafiłam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja wiem, że to Emili. No chyba że mnie zaskoczysz. Czekam na kolejnego i życzę weny, weny, weny.
    Tysja=>
    P.S. Nie komentowałam dotychczas, bo niedawno tu trafiłam

    OdpowiedzUsuń

Menu