30.04.2016

Rozdział 9


Rozdział napisałam, mając jedynie słowa wypowiedziane przez Izydę, więc mam nadzieję, że wam się spodobał i życzcie mi szczęścia przy napisaniu kolejnego!

______________________________________________ 



Clary




Ciemność, cisza i złe przeczucie w jednym. Wrażenie pustki, które jest każdemu znane i ten moment, który się nasila. Próbowałam znaleźć choć jeden promień światła, ale nic z tego. Moje obawy z każdą chwilą się pogłębiały. Brak możliwości kontrolowania tego, co się może stać. Tysiące myśli napływało naraz do mojej głowy i wszystkie krążyły wokół jednego: złych przeczuć.

Złote światło wyłoniło się przede mną, a jego blask oślepiał. Zarysy kobiecej sylwetki zaczął się pojawiać wprost przede mną. Przymrużyłam oczy, zastanawiając się, co mnie spotka, kto to może być?

Kobieta po chwili stała się znacznie wyraźniejsza i już wiedziałam, że przeszłość powróciła i muszę zacząć od nowa swoją podróż w innym wymiarze, przynajmniej mi się tak zdawało. Przede mną we własnej osobie stała Izyzyda. Po walce z Dylanem myślałam, że to już koniec z naszymi spotkaniami, ale najwyraźniej się pomyliłam.

W momencie, gdy otwierałam usta, aby już coś powiedzieć, przemówiła tym swoim śpiewnym i delikatnym głosem.

- On powrócił moje dziecko. Szlak powstaje na nowo, życie anielskie zagrożone, ratuj je piersią swą, a aniołowie poszerzą swój krąg. Czas powrócić tam gdzie słuch pierwszy raz cię nie zawiódł. Gdzie twoja magia ożyje na nowo, a krąg powinność swą wypełni. Niech powstaną wszelkie bramy złota, niech Aniołowie znów powrócą do nas, niech ojciec broni dzieci swe. Co już powstało może w popiół się obrócić, Powstrzymać zamieć, które na Anielskie dziecię się szykuje. Z miłości zrodzone, miłością obronione. - Miałam wrażenie, że wszystko mówiła na jednym tchu, ale emocje, jakie przez to przekazywała, potrafiły przyprawić o gęsią skórkę.

Po wypowiedzeniu ostatnich słów bez niczego znów zaczęła znikać, a ja zbudziłam się, siadając gwałtownie.

Położyłam dłoń na klatce piersiowej, w miejscu gdzie moje serce najmocniej obijało się o żebra. Tuż pod dłonią czułam, jak mocno uderza.

Spojrzałam na Jace'ego spokojnie śpiącego z głową wtuloną w moją poduszkę. Miał lekko rozchylone usta i potargane włosy na wszystkie strony. Można by pomyśleć, że piorun go trzasnął.

Spojrzałam w stronę okna, z którego widać betonowy las. Można mieć wrażenie, że budynek leży na budynku. Wpatrując się tak w ruch uliczny, który nawet w środku nocy nie staje się mniejszy, pierwszym pytaniem, jakie mogłoby przyjść do głowy to: czy ludzie nie śpią w ogóle? Ale wiem, że życie Przyziemnego może wydawać się łatwe i kolorowe, ale takie nie jest. Wystarczy spojrzeć na te udręczone dusze uwięzione w ciałach ludzi, którzy nie widzą nic poza zyskiem materialnym, ale tak już jest. Wyścig szczurów jest nieuchronnym elementem życia Przyziemnego.

W głowie zaczęłam słyszeć słowa Izydy przekazane w śnie. Najbardziej zaczęły zastanawiać mnie słowa mówiące o miejscu, w którym proza pierwszy słuch mnie nie zawiódł, ale nie mam pojęcia, o co może chodzić. Całe życie słuch miałam wręcz idealny, więc to jest jedna z wielu zagwozdkę, jakie przyniósł mi ten sen. Będę musiała o nim powiedzieć, Jace'owi. Nie chcę mieć powtórki z rozrywki. Do tej pory pamiętam, jaki był wkurzony, gdy dowiedział się o koszmarze z Dylanem. Ale jednak w ciąż nie rozumiem, dlaczego był zły. Przecież i tak nie mógł wpłynąć na to, co mi się śni.

Płacz dobiegający zza ściany przerwał moje rozmyślania, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Pewnie normalny rodzić byłby naburmuszony faktem, iż musi wstać do dziecka w środku nocy, ale spójrzmy faktom w oczy, nie jestem normalnym rodzicem.

Szybko wstałam z łóżka, tak by nie obudzić Jace'a i popędziłam ile sił w nogach w stronę pokoju córki. Delikatnie otworzyłam drzwi i równie delikatnie je przymknęłam. Podbiegłam do łóżeczka i spojrzałam na czerwoną od płaczu twarz Sofie. Uśmiechnęłam się do maleństwa i ostrożnie wzięłam na ręce. Na początku delikatnie kołysałam ją, aby się trochę uspokoiła, a następnie przysiadłam na pufie i zaczęłam ją karmić piersią, wcześniej podnosząc bluzkę, która robiła mi za piżamę. Dziewczynka od razu przyssała się do mnie, lekko mnie podgryzając dziąsłami.

Od razu się uspokoiła.

Po kilku chwilach dziewczynka odkleiła się ode mnie i wpatrywała uważnie w moją twarz, podnosząc rączkę do góry, którą położyła tuż pod moim sercem.

- I co ja mam z tobą zrobić? - Lekko się zaśmiałam, podnosząc się z Sofie na rękach.

Położyłam małą do łóżeczka, na co zaczęła gaworzyć. Nie zwracając na to większej uwagi, poprawiłam ubranie.




Jace



Nagle poczułem, jak coś szarpie mnie za włosy. Delikatnie, ale jednak. No ludzie co za idiota to robi. Jak zepsuje mi fryzurę, to go chyba uduszę. Kiedy znów zostałem pociągnięty za włosy, ale tym razem mocniej szybko oprzytomniałem i otworzyłem oczy, zaciskając szczękę.

Mój wzrok napotkał duże zielone oczy przyklejone do roześmianej twarzy. Na ten widok automatycznie się uśmiechnąłem.

- Moja mała kruszynka obudziła się z humorem. Do zabawy, co? - Mruknąłem do Sofie, opierając się na ramieniu.

Delikatnie położyłem palec pod żebrami dziewczynki i zacząłem ją łaskotać, na co się zaśmiała, wymachując rączkami. Jedna z nich prawie wylądowała na twarzy Clary, która wciąż śpi. Pewnie przyniosła tu tego szkraba w nocy. Aż dziwne, że się nie zorientowałam.

Maleńka kopie Clary wciąż się śmiała w niebo głosy. Gdy się lekko nachyliłem, wykorzystała okazję i złapała mnie za włosy, ciągnąc za nie jednocześnie wykrzywiając usta w uśmiech, przez co delikatny strumień śliny popłynął po jej policzku, wypływając z knocika ust. Wytarłem to krzywiąc się przez niewygodną pozycję, w jakiej utknąłem, przez własną córkę.

- Ostrzegam cię, jeśli spojrzę w lustro i nie zobaczę tego cuda na głowie, z jakim kładłem się spać będę bardzo zły, a ty młoda damo dostaniesz szlaban. - Mruknąłem poważnym tonem, utrzymując kontakt wzrokowy z Sofie. Wziąłem głęboki uspokajający oddech, gdy wybuchła jeszcze większym śmiechem. - Tak chcesz się bawić?

Ostrożnie wyjąłem z małej rączki swoje włosy, które próbowała utrzymać w stalowym uścisku i podniosłem się wraz z nią idąc do drzwi, niemal nie wypuściłem własnego dziecka z rąk, gdy zobaczyłem własne odbicie w lustrze. Przeniosłem wzrok na Sofie, która kilka razy zamrugała.

- I coś ty zrobiła? - mruknąłem. - Wiesz, ile będę, musiał ślęczeć przed lustrem, alby moje włosy wyglądały, tak jak bym nic z nimi nie robił? - Przymrużyła oczy. - No co? - Poprawiłem ją na rękach. - Przecież to cudo samo się nie zrobi no nie?




Clary




Kiedy się obudziłam, w pokoju już nie było Jace'ego ani Sofie. Pewnie wziął małą.

Spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej i wytrzeszczyłam oczy. Było wpół do jedenastej. Dlaczego nikt z łaski swojej mnie nie obudził!? Wyskoczyłam z łóżka i wbiegłam do łazienki, po drodze nie rozbierając. Prysznic, jaki wzięłam, był chyba jednym z krótszych w moim życiu. Po dokończeniu toalety porannej. Owinięta ręcznikiem podeszłam do szafy, z której wyjęłam brązowe spodnie i różową koszulę bez rękawów. Dobrałam do tego jeszcze komin i brązowe botki i ubrałam się, wcześniej zakładając bieliznę..  


Odświeżona wyszłam z pokoju i popędziłam w stronę kuchni, zakładając, że możliwe jest, iż reszta domowników jeszcze tam przebywa, ale ręki uciąć bym nie dała.

Gdy weszłam do kuchni od razu się uśmiechnęłam. Miałam rację. Wszyscy są w kuchni prócz Sophie. Nawet przy stole siedzi moje rodzeństwo.

- Dzień dobry wszystkim. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem. W odpowiedzi dostałam to samo lub szerokie uśmiechy. Nawet Jo, obdarzyła mnie spojrzeniem.

Usiadłam na wolnym miejscu między Eleną a Jace'em, który pochłaniał w ekstremalnym tempie porcje naleśników, wcześniej całując go w policzek na powitanie, na co się uśmiechnął.

- Gdzie Sofie? - Spojrzałam na męża.

Blondyn przełknął i westchnął głośno.

- Po tym, jak wyszarpała moją głowę chyba na wszystkie możliwe sposoby i śmiała się z tego padła ze zmęczenia. - Mruknął.

- Ale nie wyrwała ci włosów ?

- Ma szczęście, że nie.

Zaśmiałam się cicho pod nosem.

Zrobiłam sobie kromkę chleba z serem i szynką oraz popiłam to herbatą. Wszyscy pogrążyli się w rozmowie, ale jednak ja myślałam nad słowami Izydy. W ciąż nie mogłam zrozumieć, o co jej chodziło. Ta rymowanka, jeśli można to tak nazwać mała jakieś podłoże, ukryty sens, ale jednak jaki. W kółko powtarzałam słowa kobiety, ale nie za wiele przychodziło mi do głowy. Jedyne co wiedziałam na pewno to, to, że było związane ze mną.

- Clary, o czym tak myślisz? - Odezwała się Iz, spoglądając na mnie przenikliwie, na co westchnęłam głęboko.

- W nocy odwiedziła mnie Izyda.


Pamiętaj! Czytasz Komentuj!


5 komentarzy:

  1. Kocham!!! Czekam na next. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z niecierpliwością czekam na kolejny XOXO

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział. Nominuję cię do LBA więcej na https://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń