27.02.2015

Rozdział 6




Clary




Nagle na jednej ze ścian w salonie rozbłysło światło. Odłożyłam książkę na bok, a ze światła wyszedł Jace, trzymając na rękach dziewczynę, która lekko się rzuca.

- Jace co się stało? – Moje serce zaraz oszaleje. Klatka piersiowa zaczyna mnie pobolewać od jego łomotu.

- Później ci wyjaśnię. – Obiecał. – Pomóż mi, musimy ją uspokoić i położyć.- Skinęłam głową. – Zaniosę ją do góry, a ty przygotuj jakieś tabletki. Powinny być w szafce. – Mówił, kierując się w stronę schodów.

Znalazłam środki przeciwbólowe w jednej z szuflad, a nie szafek i napełniłam szklankę zimną wodą. Tabletki umieściłam na małym talerzyku. Wszystko ułożyłam na tacy i ruszyłam śladami męża na piętro. Zauważyłam go wychodzącego z sypialni przy schodach.

- Jace co się dzieje? – Zatrzymałam go w połowie drogi.

- Porozmawiajmy w salonie. – Przytaknęłam i weszłam do sypialni.

Dziewczyna spała na boku tyłem do mnie. Położyłam tacę na toaletce, która stoi przy drzwiach do osobnej łazienki. Kiedy stanęłam przodem do jej twarzy, zamarłam. To jest dziewczyna z mojego snu. Ma takie same rysy i kolor włosów. Mogę się założyć, że jej oczy są niebieskie. Moje serce znów przyspieszyło, a w głowie rozbrzmiał głos Izydy. ,, Przybędzie z twoim ukochanym. Kolejna Polarna Gwiazda. Odnajdzie cię…” Nabrałam powietrza, po czym je wypuściłam. A jednak ona istnieje. Nie jest wymysłem mojej wyobraźni. Przyjrzałam się jej bardziej. Jej ubranie jest całe zabrudzone a koszulka lekko podarta. Na paluszkach wyszłam z jej pokoju i ruszyłam do swojej sypialni, którą dzielę z Jace’em. Z szafy wyjęłam kilka rzeczy, ze szkatułki kolczyki i bransoletkę. Do wszystkiego dobrałam parę butów i jedną kopertówkę. Wróciłam do dziewczyny, a rzeczy ułożyłam na pufie stojącej w nogach łóżka. Piszę szybki liścik i wychodzę.

Szybko zeszłam do salonu, gdzie zastałam blondyna już przebranego z mokrą czupryną. Pewnie zdążył wziąć szybko prysznic. Tylko kiedy? Ubrany jest na czarno. Stopu ma bose.

- Clary? Co się stało? – Zerwał się z kanapy i szybko podszedł do mnie.

Objął mnie ramieniem i uspokajająco gładził po plecach. W końcu zebrałam się w sobie.

- Chodzi o to, że ona mi się śniła… - Opowiedziałam mu sen i zacytowałam słowa Izydy. W międzyczasie zdążyliśmy usiąść na kanapie. – Jak myślisz, co to może oznaczać?

- ,, Przybędzie z twoim ukochanym. Kolejna Polarna Gwiazda. Odnajdzie cię…” – Powtórzył. – Morgenstern oznacza Polarną Gwiazdę, ale nie rozumiem tego kolejna.

- Wiem. Ja też… Trzeba będzie z nią porozmawiać. Może wie coś, czego my nie.



PJ




- PJ!!! Wstawaj!!! Śniadanie na stole. – Boże kocham swoją mamę, ale w sytuacjach takich jak ta mam ochotę ją udusić. Nawet w weekend nie da pospać dłużej, a zwłaszcza w niedzielę.

Nakryłem się kołdrą po sam czubek głowy, którą dodatkowo wsadziłem pod poduszkę. Przez kilka minut próbuję jeszcze zasnąć, by zobaczyć znów twarz tej rudowłosej anielicy. Dziewczyny, która skradła mi serce. Wiem, że ona w głębi duszy czuje do mnie to samo. Drzwi do mojego pokoju się otwierają, a na drewnianej podłodze słyszę stukanie obcasów. Pierwsza myśl to Elina.

- Mała daj mi spać. – Mamroczę pod nosem.

- Skarbię, schlebiasz mi. – Zesztywniałem na głos matki. – Ale jestem twoją matką, a nie dziewczyną. – podeszła do mnie i zszarpała kołdrę. – A teraz masz wstawać. Już od dawna Słonce na niebie.

- Która godzina? – Pytam z ciekawości.

- Wpół do komina. – Odparła zadziornie.

- Nie możesz pomęczyć Eliny?

- Wyszła o świcie, więc zostałeś na mnie skazany.

Po chwili dotarły do mnie słowa matki. Zerwałem się jak oparzony.

- Jak to wyszła?!

- Proszę cię. – Zaczęła delikatnie. – Jest już dużą dziewczynką, nic jej nie będzie. Powiedziała, że potrzebuje się przejść. Wiesz ile, trwają jej spacery. Bywa, że cały dzień.

Mama ma rację. Powinienem co do niej dać trochę na luz. Ale to jednak moja mała siostrzyczka. Nie ważne, że adoptowana, ale jednak.



Elina




Czuje się wykończona, a głowa strasznie pulsuje. Przekręcam się na drugi bok i dziwie się, że nie spadłam. Chociaż łóżko jest znacznie wygodniejsze niż zwykle. Gwałtownie otwżyłam oczy i usiadłam. To nie mój pokój! Gdzie ja jestem? Pokój jest w przeróżnych odcieniach écru.
Po obu stronach łóżka są szklane drzwi oraz na bocznych ścianach. Po lewej szklane. Chyba z wyjściem na taras a te drugie z ciemnego drewna i zakładam, że prowadzą na korytarz. Rozglądając się uważnie wokoło, dostrzegłam na toaletce tacę ze szklanką wody i jakimiś tabletkami. Podniosłam się i Połknęłam lekarstwa popijając chłodną wodą. Od razu poczułam się lepiej. Ludzie zawsze mi mówią, że jestem za bardzo ufna. Dla tego też niektórzy mnie wykorzystują, ale nie przejmuję się tym. Coś mi mówi, że jestem tu bezpieczna. W lustrze toaletki dostrzegłam swoje częściowe odbicie. Dopiero teraz poczułam się strasznie brudna. Odwróciłam się i zobaczyłam, przygotowane ubrania leżące na pufie przy łóżku. Chwyciłam karteczkę leżącą na nich i ostrożnie rozwinęłam.
                  
                       Mam nadzieję, że będą pasować.
       Jeśli nie zauważyłaś, to środki przeciwbólowe są na toaletce.
                      Jeśli będziesz gotowa, zejdź na dół.

                                                                            C.H

Ciekawe kogo to są inicjały. Chwyciłam Wszystkie przygotowane dla mnie rzeczy i udałam się do łazienki. Trafiłam do niej za pierwszym razem. Drzwi przy toaletce. Łazienka jest ogromna i bardzo stylowa. Prawie cala wykonana jest z marmuru. Po prostu szczęka opada. Szybko wykonałam toaletę poranną. Na blacie przy umywalce znalazłam kosmetyczkę. Więc postanowiłam ją wykorzystać. Po wszystkim wysuszyłam włosy i rozczesałam. Zostawiłam je rozpuszczone. Wyprostowałam się i przejrzałam w ogromnym lustrze. Mam na sobie kremową luźną bluzkę bez rękawów ze złotym akcentem na ramionach, krótkie, czarne spodenki, kolejny złoty akcent w formie zamków do tego czarne buty na obcasie. Na nadgarstku widnieje gruba złota bransoleta, a uszy zdobi para kolczyków z brązowymi piórami. Do tego wszystkiego czarna kopertówka ze złotym obramowaniem z przodu. Torebkę zostawiłam w pokoju na łóżku.

Niepewnie wyszłam z pokoju. Skierowałam się w stronę schodów, przy których na chwilę przystałam. Po chwili jednak zebrałam się w sobie, nie wiedząc czego, mogę się spodziewać. Byłam pewna jednego. Mianowicie tego, iż znajduję się w Rzymie. Nagle dostrzegłam drzwi wyjściowe. Zaczęłam kierować się w ich stronę, kiedy nagle okazało się, że one są naprzeciwko wejścia do ogromnego salonu.

Na kanapie dostrzegłam przytulonych dwoje ludzi. Mogą być w moim wieku a może odrobinę starsi. Nie wyglądają na takich, którzy mogą mieć dwudziestkę na karku. Moją uwagę przykuła rudowłosa dziewczyna. Nie widzę całej jej twarzy, ale wiem, że kogoś mi przypomina. Podeszłam bliżej łuku prowadzącego do pokoju, a ci dwoje się odwrócili. Zamarłam. Ta rudowłosa jest dziewczyną ze snu. Nagle przypomniała mi się rozmowa z postacią o imieniu Izyda.


---------------
- Kim jesteś?

- Moje imię brzmi Izyda. Zostałam zesłana przez anioły Itharela.

- Kogo?

- Stworzyciela rasy Nephelim. Jego krew wypita przez przyziemnego z kielicha Anioła, jednego z trzech darów Anioła, przemienia zwykłego w Nocnego Łowcę. Taką osobę jak ty.

- Ale pani musiała się pomylić.

- Moje dziecko, jesteś niezwykła… Jesteś Polarną Gwiazdą.

- Kim?

- Dowiesz się w odpowiednim czasie. Znaleźć odpowiedź pomoże ci moja uczennica i wybranka niebios.

- Gzie mogę ją znaleźć?
---------------


Właśnie ją znalazłam.




Wiem, że rozdział krótki, nudny i strasznie zawiły, ale mam nadzieję, że was nie zanudzi na śmierć i się spodoba. Jag by co to z góry przepraszam, ale jestem chora i ledwo myślę. Mała grypa. ; (

Od razu uprzedzam, że w kolejny piątek może nie być rozdziału bu od środy będę leżeć w szpitalu na obserwacji. Niestety nie wiadomo co mi jest. : (   Trzy dni na kardiologi. <MĘKA> ;(

Postaram się coś napisać i jak wrócę do domu dodać, ale nic nie obiecuję. 
Chcę wam jeszcze bardzo podziękować za 20000 odsłon. Sprawiacie, że chce mi się pisać. ;-D 

Zachęcam do komentowania i życzę udanego weekendu.

PS. Jak myślicie kim jest Elina, a zwłaszcza dla Clary?
<3 <3 <3 



20.02.2015

Rozdział 5





Elina




Ubrana w brązowe spodki, białą koszulkę z nadrukiem i sandałki oraz do ozdoby srebrny łańcuszek w kształcie słonika, mimo wczesnej i chłodnej pory udałam się na spacer na obrzeżach Rzymu. Polne kwiaty na łące rozwiewają, a ich zapach się unosi. Uwielbiam tak znikać rano z domu i myśleć chodząc. Ostatnio moje samo poczucie staje się coraz gorsze, a mój brat tego nie zauważa. Jest zbyt zajęty rozpamiętywaniem o tej rudowłosej dziewczynie. Moim zdaniem powinien sobie odpuścić.

Nagle przed moją twarzą przelatuje kolorowy mały ptaszek o szpiczastym dziobie. Zaczął krążyć wokoło mojej głowy. Zaczęło mi się w niej kręcić i pomyślałam, aby się zatrzymał. Zamarłam. Zwierzę wykonało moje polecenie i zaczęło poruszać się w miejscu. Ten widok jest oszałamiający, a zarazem przerażające. O co w tym wszystkim chodzi?

Moje oczy zaszły mgłą. Gdy mi się udało ją odgonić, poczułam i widziałam jak lecę w dół. To jest takie przerażające. Te wszystkie gałęzie i jedynie skrawek światła dziennego. Ten powiew i chłód zmroził krew w moich żyłach.

Wylądowałam w jakimś obskurnym lesie. Zaczęłam rozglądać się panicznie. Z oddali dochodziły odgłosy zwierząt i coś na wzór szumu fal. Nagle wiatr zawiał znacznie mocniej, a ja zaczęłam dygotać z zimna. Moje zęby zaczęły uderzać o siebie, a na ciele pojawiła się gęsia skórka. Rozległ się odgłos ryku koni i ich kopyt uderzających o twardą ziemię.

Przede mną przejechał czarny, drewniano metalowy powóz, prowadzony przez dwa czarne konie. Woźnica miał na twarzy metalową pomalowaną na złoto maskę. Przez okno powozu dostrzegłam, skrawek twarzy wydaje mi się, że kobiecej. Jej wzrok był bezpośrednio skierowany na mnie. Przez moje ciało przeszły dreszcze.


Poczułam pulsowanie w głowie, a moje oczy zakryła dziwna mgła, przez którą ledwo co widziałam. Zaczęłam kręcić głową i pocierać oczy, ale to nic nie dawało. Serce zaczęło mi walić a do głowy napływać sto myśli na sekundę. Wszystkie negatywne. Zacisłam powieki.

- Proszę, niech to będzie tylko sen, niech to będzie sen, tylko sen. – Szeptałam, próbując się uspokoić, a w głowie zaczęło mi się kręcić jak nigdy.

- To nie jest sen kochana tylko rzeczywistość. – Ten głos jest taki delikatny i tak kobiecy. Na moim sercu zrobiło się znacznie cieplej.

Ze strachem, ale nie tak wielkim rozchyliłam powieki. Ujrzałam kobietę całą zakrytą czarnym materiałem. Wokoło nas jest pełno śniegu. Kobieta zaczęła się powoli do mnie zbliżać, a wiatr nasilać.

- Kim jesteś? – Mój głos zadrżał.

- Moje imię brzmi Izyda. – Jej wypowiedź stała się melodyjna. – Zostałam zesłana przez anioły Itharela.

- Kogo? – Kobieta westchnęła.

- Stworzyciela rasy Nephelim. – Ta kobieta dobrze się czuje? – Jego krew wypita przez przyziemnego z kielicha Anioła, jednego z trzech darów Anioła, przemienia zwykłego w Nocnego Łowcę. Taką osobę jak ty. – Rozszerzyłam oczy.

- Ale pani musiała się pomylić.

- Moje dziecko, jesteś niezwykła… Jesteś Polarną gwiazdą.

- Kim?

- Dowiesz się w odpowiednim czasie. – Zbliżyła się do mnie o krok.   – Znaleźć odpowiedź pomoże ci moja uczennica i wybranka niebios.

- Gzie mogę ją znaleźć? – Kobieta mnie zainteresowała.

Nie usłyszałam odpowiedzi Izydy. Wszystko w okuł, zaczęło wirować. Wylądowałam w środku wieży. Przede mną po schodach w długiej czarnej sukni wchodziła rudowłosa dziewczyna. Jej ruchy są pełne gracji i wdzięku, a po schodach stąpa z taką lekkością, że nie słychać kroków.

- Zatrzymaj się! – Wydałam z siebie piskliwy dźwięk. Rudowłosa zatrzymała się i odwróciła. Jej blada cera i szmaragdowe oczy idealnie współgrają z odcieniem włosów. Dziewczyna rozszerzyła oczy i zaczęła mi się uważnie przyglądać. – Gdzie ja jestem?! Kim ty jesteś?! Dlaczego tu się znalazłam?!



Clary




Przekręciłam się leniwie na bok. Czułam, że w łóżku nie ma Jace’ego. Powoli rozchyliłam powieki. Pokój jest skąpany w porannym słońcu. Całe pomieszczenie pokrywa żółć, pomarańcz i czerwień. Na łóżku od strony mojego męża stoi srebrna taca z kilkoma tostami, bekonem i sokiem pomarańczowym. W rogu tacy stoi w zielonym wąski wazoniku czerwona róża, do której jest przyczepiona wstążką karteczka.
Ostrożnie odpieczętowałam bilecik.



Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Za późno. – Szepnęłam.

Przed moimi oczami pojawiła się postać ze snu. Blondynka o bladej karnacji i błękitnych oczach. Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś?! Dlaczego tu się znalazłam?! Ten jej głosik, cały czas go słyszę. Obudziłam się nim, cokolwiek zdążyłam jej powiedzieć. Ciężko westchnęłam.

Szybko zjadłam śniadanie. Muszę przyznać, że o dziwo było bardzo dobre. Chociaż głodnemu wszystko smakuje.
Rozejrzałam się po sypialni i na widok porozrzucanych wokoło naszych rzeczy pojawia się większy uśmiech na mojej twarzy i przypomina wczorajszy wieczór i pół nocy. Odłożyłam tace na szafkę nocną i wygramoliłam się z łóżka. Z podłogi podniosłam koszulę męża i nałożyłam na siebie. Udaje się do dużej łazienki i szybko wykonuję poranną toaletę. Wysuszyłam i rozczesałam włosy. Upięłam je w wysoką kitkę. Wykonuję delikatny makijaż i ubieram się w kremową sukienkę, sięgającą do połowy ud. Wiązana jest pod biustem, na który nalega biała koronka. Wybieram buty przed kostkę w kolorze écru i popieli. Ze szkatułki wyciągam złoty naszyjnik w kształcie klucza.


Szybko ogarnęłam bałagan w sypialni i z tacą zeszłam do kuchni. Zamarłam, stając w progu pomieszczenia. Przysięgam, że nigdy więcej ni dopuszczę go do kuchni!!! Wzięłam głęboki oddech. Naczynia wrzuciłam do zlewu. Rozejrzałam się dokoła i ciężko westchnęłam. Moją uwagę przyciągnęła kartka na blacie wyspy kuchennej. Rozwinęłam ją i od razu rozpoznałam pismo ukochanego.

                    
                        Ja gotowałem, ty sprzątasz.
                                 Kocham cię.

                                                 J.


- Już to widzę.


                      10 minut później.


Uduszę go, ja tylko wróci. Wszystko ogarnęłam. Czuję się jak jakaś sprzątaczka. Wyczerpaną po treningu w krainie cieni Izydy i ta dziewczyna, o której bez przerwy myślę. A mój kochany mąż zagania mnie do sprzątania, jag bym nie miała ciekawszych rzeczy do roboty.



Jace




Kiedy dobiegłem do łąki, gdy wracałem, zobaczyłem na niej szczupłą blondynkę krzyczącą i szarpiącą się z powietrzem. Wygląda tak jak kiedyś Clary podczas wizyt u Izydy. Szybko podbiegłem do niej i zacząłem blokować jej gwałtowne ruchy. Jej wzrok jest obłąkany i pusty. Udało mi się ją unieruchomić. Pomóż jej. Usłyszałem głos w głowie. Ten sam, dzięki któremu mogłem pomóc kiedyś żonie. Uniosłem dziewczynę i wraz z nią ruszyłem do pobliskiego drzewa, na którym otworzyłem portal. Jednak przydało się marudzenie Clary, gdy próbowała mnie nauczyć wykorzystywania tej runy. Rozbłysło niebieskie, światło przez które przeszedłem, trzymając blondynkę na rękach.




I jak wam podoba się rozdział? Zauważcie, że jest dłuższy. ; -D
Mam nadzieję, że będzie dużo komentarzy. 

Zachęcam do nich pisania wszystkich.

Pozdrawiam i życzę wam wszystkich miłego weekendu!!!
                              <3<3<3

14.02.2015

Rozdział 4


Isabel




- Przeszkadzam? – Odezwał się ktoś szorstkim głosem, a my odskoczyliśmy od siebie.

Moje oczy się rozszerzają. W drzwiach stoi Emilii. Co za ironia losu. Jej mina jest wroga a w oczach widać rozpacz. Moje serce ścisło się a poczucie winy zalało mnie falą. Kontem oka dostrzegłam, że Jonathan swoje emocje przykrył maską obojętności. Taką maskę niekiedy stworzył Jace. Ale wiem, że pod nią u brata Clary kryją się różne emocje. Zapewne złość, żal a może poczucie winy takie jak u mnie.

- Emilii posłuchaj… - Jonathan zaczął, lecz brunetka podniosła rękę, przerywając mu tym wypowiedź i podeszła do mnie.

Już z daleka wyczuwałam od niej negatywną energię i mnóstwo złości. W sumie nie dziwię się jej. Sama będąc na jej miejscu, w takiej sytuacji kipiałabym złością. Nagle zapragnęłam z tond uciec.

Do moich uszu doszły dźwięki zatrzaskujących się drzwi. NIE WIEŻĘ! Jonathan zwiał, zostawiając mnie samą z wściekłą dziewczyną, która chce rozszarpać mnie na strzępy. Emilii uśmiechnęła się złośliwie, wycofała się i podeszła do blatu kuchennego, o który się oparła plecami.
Wzięłam głęboki oddech, aby uspokoić galopujące serce. Brunetka bez przerwy wpatruje się we mnie. Ten jad w jej oczach przyprawia mnie o dreszcze. Aby uniknąć tego spojrzenia, przekierowałam wzrok na okno, z którego widać piękny ogród, w którym króluje jesień. Ale ten czas pędzi. Dopiero co bawiłam się z Clary w Detektywów.

Pamiętam, jak skradałyśmy się do tajnego miejsca narad Kręgu w posiadłości Morgensternów. Pamiętam jak mama Jace’ego, nas wtedy przyłapała, a my zwaliłyśmy wszystko na Aleca. Powiedziałyśmy, że nas do tego zmusił. Ku naszemu zaskoczeniu nam uwierzono, a mój brat w ramach kary przez cały weekend musiał sprzątać stajnie, wyszczotkować konie i wyczyścić cały sprzęt jeździecki oraz broń tam schowaną. Piękne czasy, ale znacznie lepiej było wtedy na niego patrzeć.

Nagle usłyszałam dźwięk stali.

- Nie wiem, co knujesz, ale zapamiętaj, ON jest mój. – Warknęła. Nie zwracam na nią uwagi. Cały czas wpatruję się w okno, aby trzymać się na wodzy. Kolorowe liście tańczą na wietrze. Przypomina to balet. – Masz się trzymać od niego z daleka! – Słyszę jej kroki i nagle pieczenie na policzku. Przyłożyłam dłoń do miejsca na twarzy, a następnie spojrzałam na nią i zobaczyłam krew. Rozszerzyłam oczy i przeniosłam wzrok na Emilii. – To tylko początek. Odwal się od niego! Jest mój. Następnym razem nie ręczę za siebie. - Naszła mnie ochota rzucenia się na nią. Jednak zdusiłam, w sobie tę pokusę wiedząc, że wtedy najprawdopodobniej zabiłabym ją. Nie chcę mieć do czynienia z Clave w związku z morderstwem przyziemnej wychowanki Licantropów z darem wwzroku. Zbyt cenna zdobycz. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na nią złowieszczo. Wiedząc, że jeśli się odezwę wszystko może się stać. – Mam nadzieję, że zrozumiałaś. – Warknęła i wyszła, trzaskając drzwiami.

Po jakimś czasie ruszyłam w jej ślady i ruszyłam w stronę pokoju Jonathana. Nie tylko dlatego, że tam znajduje się najbliższa Stela, a rana daje się we znaki, ale również dlatego, że chcę, aby zobaczył, co mi zrobiła jego stuknięta dziewczyna.

Zapukałam do drzwi chłopaka i nie czekając, na pozwolenie weszłam, mając nadzieję, że będzie sam.

Zastałam Jonathana, czytającego leżąc na łóżku. Podniósł na mnie wzrok, wyszczerzył oczy i szybko się zerwał z łóżka.

- O matko! Izz. Co się stało? – Stanął przede mną i dotknął mojej rany. Od razu syknęłam. – Kto ci to zrobił? – Chłopak jest taki troskliwy i kochany. Chwycił Stele z szafki nocnej i gestem nakazał mi usiąść na łóżku. Przysiadł przy mnie i wziął głęboki oddech. – Zizi. – Uśmiechnęłam się na sam dźwięk tego przezwiska z dzieciństwa. – Powiedz mi, kto cię skrzywdził. – Spuściłam wzrok. Nie chciałam dodawać mu cierpień.

- Narysujesz mi Iratze czy sama mam to zrobić? – Westchnął ciężko.

- Pokaż ten policzek. Może zapiec. – Przyłożył Stele do rany i zaczął rysować runę. Piekło, ale już się do tego przyzwyczaiłam. Kiedy skończył, swoje dzieło cmoknął mnie w ranny policzek.

- Dzięki. – Wyszeptałam. Chłopak się tylko uśmiechnął.

Rzucił Stele na łóżko i kucnął przede mną, trzymając moje dłonie.

- Teraz się dowiem? – Wzięłam głęboki oddech i spuściłam wzrok na kolana.

- Emilii. – Odpowiedziałam niewiele głośniej niż szept.

Dopiero po chwili nabrałam wystarczająco dużo odwagi, by na niego spojrzeć. Twarz Jonathana zastygła a oczy nie dowierzają.

- Wiem, że mi nie uwierzysz, ale po tym, jak zwiałeś z kuchni zaczęło się. Nic nie mówiłam ani się nie ruszałam, wiedząc, że jeśli to zrobię wszystko może się stać, a ja nie chciałam tak naprawdę jej skrzywdzić…

- Więc postanowiłaś być jej ofiarą? – Zapytał z niedowierzaniem. Ponownie spuściłam wzrok. – Kochanie. – Jego głos jest taki delikatny. Kciukiem zaczął głaskać mnie po knykciach. Moje serce urosło o dwa rozmiary, gdy wypowiedział to czułe słówko. – Przepraszam. – Spojrzałam na niego pytająco. – Gdybym wtedy nie spanikował i nie wyszedł, to by nie miało miejsca… - Już nie mogłam tego słuchać. Schyliłam się i przyłożyłam swoje usta do jego.



Clary




Dzisiejszy dzień jest dość pełny wrażeń. Obecnie siedzę w kawiarni i czekam na męża ze szklanką wody. Mam wrażenie, że nogi mi zaraz odpadną. Bez przerwy czuję na sobie spojrzenie jednego chłopaków siedzących przy sąsiednim stoliku. Wyciągam z torebki telefon, by sprawdzić godzinę. 19:36. Ile jeszcze można na niego czekać? Siedzę tu dobre pół godziny.

- Mogę się przysiąść? – Podniosłam wzrok i ujrzałam wysokiego bruneta ubranego w ciemne dżinsy i fioletowy T-shirt. Jego oliwkowa karnacja cudownie współgra z oczami tak błękitnymi, jak ocean. W ręku trzyma szklankę z Colą. Wzruszyłam tylko ramionami. Chłopak uśmiechnął się i usiadła naprzeciwko mnie. – Nie znamy się jeszcze. Jestem PJ. – Uśmiechnęłam się do niego uroczo. – Lubię spacery w świetle księżyca i pikniki o zachodzie słońca. Jeśli będziesz grzeczna, mogę coś takiego zorganizować. – Uniosłam brwi i powstrzymując się przed parsknięciem śmiechem. – No więc, ty już trochę o mnie się dowiedziałaś. Masz jakieś imię?

- Owszem. Nie dostępne da ciebie.

- Nie bądź taka słoneczko. Jestem ciekaw, jak brzmi twoje imię. – Zrobił maślane oczka kota z Shreka.

- Clary. – Wymamrotałam.

- Piękne imię dla pięknej dziewczyny. – Przewróciłam oczami. Ten chłopak zaczyna działać mi na nerwy. – Jesteś tu sama słoneczko. – Postanowiłam to załączyć.

- Po pierwsze nie jestem twoim słoneczkiem. - Chłopak chwycił swoją szklankę i upił łyk. – A po drugie czekam na męża. – PJ zakrztusił się napojem.

- Żartujesz sobie ze mnie? Bo jakoś ci to słabo idzie.

- A kto powiedział, że żartuję?

Nagle zobaczyłam idącego w stronę kawiarni Jace’ego.

- Ty tak na poważnie? – Wstałam z krzesła.

- Tak.- Mruknęłam i skierowałam się do wyjścia z budynku.



PJ




Ona po prostu olałam mnie? Nie wierzę. Pierwszy raz mi się to przydarzyło. Ta ognistowłosa laska tak po prostu mnie olała i śmiała mi w żywe oczy skłamać. Bo uwierzę, że ma męża. Ale muszę przyznać, iż nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Nagle poczułem jak ktoś, zaciska dłoń na moim ramieniu.

- I co stary dostałeś kosza?

- I to jakiego. Powiedziała, że jest mężatką. – Chłopki wyszczerzyli oczy.

- Stary ty to masz szczęście. – Jon zaczął chichotać pod nosem. Przeniosłem wzrok na szybę, przez którą ujrzałem rudowłosą piękność, jak całuje jakiegoś blondyna.

- Hej. - Moja przyrodnia siostra usiadła naprzeciwko mnie. Jest szczupłą śliczną blondynką o błękitnych oczach i jasnej cerze. – Widziałam. Nie wie, co traci. – Elina próbuje mnie pocieszać jak zawsze. Kocham w niej to i nie tylko. Chwyciła moją dłoń i lekko ścisła. –Ale muszę przyznać ten blondyn to mega ciacho. – Spojrzałem na nią złowieszczo. – Mówię poważnie, takiego gorącego ciacha jeszcze nigdy nie widziałam.
- Ty to umiesz pocieszyć.

- Nie ma za co. – Uśmiechnęła się uroczo z tym swoim błyskiem woku.




I jak podoba wam się rozdział? Mam nadzieję, że bardzo. Wiem, że trochę krótki, ale jednak wolałam dodać tyle niż nic. 

Zachęcam do komentowania i mam nadzieję, że będzie komentarzy dużo. <3


Ps. Życzę wam wszystkim cudownych WALENTYNEK!!!  

10.02.2015

The Shadowhunter Tag #1 #2





Chciała bym podziękować za tą nominację Ania Szatan. Jak głosi tytuł to są dwa tagi o Nocnych Łowcach zarówno z Darów Anioła jak i Diabelskich Maszyn.

1.Piszecie adres bloga i/lub nick osoby , która was otagowała.
2.Wstawiacie powyższe zdjęcia.
3.Odpowiadacie na pytania. (Pytania na obrazkach i przetłumaczone nad odpowiedziami.)
4.Tagujecie/ nominujecie kolejne osoby (najlepiej takie, które nie zostały jeszcze tagowane).
5.Informujecie otagowane osoby.


                          So let's get started!

                               The Shadowhunter Tag #1
                         
                         


1.Ulubiony mężczyzna: 
~Jace Herondale 

2.Ulubiona kobieta: 
~Clary Fray

3.Najmniej lubiany mężczyzna: 
~James Carstairs

4.Najmniej lubiana kobieta: 
~Camille Belcourt

5.OTP, One True Parring: 
 ~ Wessa i Clace

6.Inne pary: 
 ~ Sizzy, Henry & Charlotte, Gideon & Sophie
    Clace

7."Dary Anioła" czy "Diabelskie Maszyny":   
~Dary Anioła

8.Ulubiona książka z DA: 
~Ciężki wybór. Lubię wszystkie części z DA. Każda z nich jest lepsza od po przedniej, ale zdecydowanie Miasto niebiańskiego ognia.  

9.Ulubiona książka z DM: 
~Zdecydowanie Mechaniczny Anioł.

10.Kim wolisz być Nocnym Łowcą czy Podziemnym ( jeśli Podziemnym to którym?) : 
 ~Zdecydowanie Nocni Łowcy!!! 

11.Wessa czy Jessa?: 
~Jassa!!!

12.Clace, Sizzy czy Malec?: 
~Clace!!!

13.Którą postacią chciałabyś być? : 
~Zdecydowanie Clary.

14. Co obecnie czytasz?: 
 ~Szeptem: Final


                                  The Shadowhunter Tag #2

                               


1.Tworzenie runów jak Clary czy zmiennokształtność Tessy?
~Tworzenie runów. Zdecydowanie. 

2.Życie w "ruchomym domu" Sebastiana czy w Instytucie?
~Wybieram Instytut. Chociaż ruchomy dom nie by był zły. 

3.Wykorzystanie Jace'a czy Willa jako nagiego modela do narysowania?
~Kolejny ciężki wybór obaj są boscy, ale bardziej ciągnie mnie do Jace'ego.

4.Wziąć ślub z Willem czy Jemem?
~Zdecydowanie z Willem!!!

5.Mieć Churcha czy Prezesa Miał?
~Prezes Miał.

6.Żeby Jace zagrał dla ciebie na pianinie czy Jem zagrał na skrzypcach?
~Jace i pianino!!!

7.Być częścią rodziny Morgenstern czy Herondale?
~WOW!!! Ciężki wybór. Obie rody są super, nie wiem który wybrać.

8.Być częścią rodziny Lightwood czy Carstairs?
~Rodzina Lightwood.

9.Mieć rude włosy i zielone oczy czy białe (??) włosy i  czarne oczy?
~Rude włosy i zielone oczy.

10.Być najlepszą przyjaciółką Tessy czy Clary?
~Clary.



                     TAGUJĘ:


        Powodzenia i zachęcam do wspólnej zabawy. ;-D 


Kolejny rozdział zostanie umieszczony w wikend lub jeszcze w tym tygodniu. W piątek nie ma rozdziału, ponieważ idę na urodziny do przyjaciółki. ; -D Zaglądajcie na bloga i wypatrujcie nowego rozdziału.

7.02.2015

Rozdział 3



Clary




Rano budzą mnie promienie słońca, padające przez okno. Moja głowa leży na torsie Jace’ego, a jego ramie opatula mnie w pasie. Na samo przypomnienie choć jednej chwili z wczoraj na mojej twarz pojawia się niekontrolowany uśmiech, a serce wali jak oszalałe. Zaczynam rysować wzorki na klatce piersiowej blondyna.

Po kilku minutach zaczął się wiercić. Podnoszę głowę i widzę złote oczy. Uśmiechnęłam się do niego, pocałowałam na dzień dobry.

- Za co zasłużyłem na takie miłą pobudkę?

Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, przekręcił nas tak, że teraz to ja leżałam pod nim. Zaczął całować mnie po szyi, piersiach i powrócił do ust.
Udaje mi się ruszyć rękoma. Popycham go lekko i okazuje się, że wylądowałam na nim okrakiem. Oczy Jace’ego błyszczą, a figlarny uśmiech nie znika.

- Skoro wolisz być na górze, wystarczyło mi powiedzieć. – Próbuję powstrzymać parsknięcie śmiechem. – W sumie, wiesz ta pozycja, mi bardziej odpowiada. Przynajmniej mam lepszy widok. – Biorę głęboki oddech, kręcę głową i próbuję wstać. Kiedy siadam na brzegu łóżka i wstaję, a Jace pociąga mnie za rękę. Z powrotem leżę przy nim.

- Skoro jesteś już oficjalnie moja, to nie pozwolę ci tak szybko uciec. – Mówi, to pochylając się nade mną.

Głaszczę jego twarz i jednocześnie mówię.

- Nie chcę od ciebie uciekać. Za bardzo cię kocham, aby to zrobić. – Dopiero teraz zauważam, że wstrzymywał oddech. – Jeśli nie dasz mi powodów do ucieczki, to nie mam zamiaru znikać.

Podnoszę głowę i muskam jego wargi swoimi.



Jace




Po szybkim prysznicu ubrałem się w czarne spodnie, cienką ciemną koszulkę i ciężkie buty również w kolorze czarnym.

Z chodzę i kieruje się do dużej jasnej kuchni. Pod ceglanym łukiem stoi wyspa kuchenna, podzielona na dwie części. Po prawej stronie jest wyższa część śniadaniowa, a po drugiej jest wolny blat, na którym zazwyczaj coś kroimy lub przygotowujemy.

Dobra co by tu zrobić na śniadania? Na pewno coś prostego i przy czym nie Spale domu. Już wiem! Z szafek i lodówki wyciągam potrzebne składniki i zaczyna smażyć jajecznicę.

- Oby mi się udało. – Mówię do siebie. - Co ja gadam? Przecież takiemu bogowi jak ja wszystko wychodzi perfekcyjnie i to dosłownie.

- Powiadasz bogowi? – Za moimi plecami odezwał się ten niebiański głos.

Odwracam się przodem do żony. Jak ja kocham to słowo! WOW!!! Wygląda oszałamiająco. W sumie to zawsze świetnie wygląda. Jej włosy tak swobodnie opadają kaskadami na ramiona, a uśmiech jest taki…

- Jace!!!



Clary





Po orzeźwiającej kąpieli w dużej łazience. Ubrałam się w kremową koszulę w czarne kropki bez rękawów, białą spódnicę i kremowo różowe balerinki. Paznokcie pomalowałam kremowym lakierem i zrobiłam sobie lekki makijaż. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.

Wychodzę z łazienki, a sypialnie okazuje się pusta. Ogarnęłam się, do kona i wyszłam z pokoju. Z chodząc już na środku schodów, poczułam zapach śniadania, normalnie aż mi w brzuchu zaburczało. Podchodzę do drzwi prowadzących do kuchni i opieram się lekko o framugę. Nie wierzę własnym oczom. Jace gotuje!!! Normalnie szok!

- Oby mi się udało. – On się martwi ? - Co ja gadam? Przecież takiemu bogowi jak ja wszystko wychodzi perfekcyjnie i to dosłownie. – Mam ochotę parsknąć śmiechem.

- Powiadasz bogowi? – Chłopak odwraca się jak oparzony i zaczyna wpatrywać się we mnie.

Za jego plecami dostrzegam dym? O matko patelnia się pali!!!

- Jace!!!

Podbiegam do kuchenki, gaszę palnik, a patelnie wrzucam do zlewu. Odwracam się przodem do blondyna i kręcę głową, powstrzymując uśmiech.

- To nie moja wina! - Zaczyna się tłumaczyć.

- Doprawdy? W takim razie kogo?

- No jak kogo? – Podszedł do mnie, a ręce położył na moich biodrach. – Właśnie na winowajcę patrzę. – Prycham.

- Niby jak jestem temu winna?

- Jak byś nie zauważyła. Za każdym razem, kiedy jesteśmy w jednym pomieszczeniu, nie mogę się skupić na niczym innym jak na tobie.

Uśmiechnęłam się i lekko musnęłam swoimi ustami jego.

- Nie pomagasz. – Oznajmia z szerokim uśmiechem.

- Wiem. – Odwracam się w jego objęciach i spoglądam na to, co zostało. – Jace tu wygląda jak po tornado. – Oznajmiam stanowczo.

- I co z tym zrobisz? – Spoglądam na niego ostrzegawczo, a przynajmniej próbuję.

- Wiesz co, należy ci się kara. – Chłopak zaczyna całować moją szyję, brodę, nos, skronie i powraca do szyi.

- Zgadzam się, należy. – Szepcze z ustami przy mojej szyi.

Odsuwam się od niego. Spogląda na mnie nie pewnie.

- Ty posprzątaj tę katastrofę, a ja sobie popatrzę. – Usiadłam na stołku barowym i opieram głowę na dłoniach. Mój anioł wydaje się załamany.

- Kochanie myślałem nad czymś w drugą stronę.

- Doprawdy? – Entuzjastycznie kiwa głową. – Wiesz, a ja myślę, że chodziło ci o to. – Pokazałam dłonią na blat kuchenny. Prychnął.

– Wież, że to wykorzystywanie?

- Nie sądzę, jeśli ci to dobrze zrobi.




Poi posprzątaniu bałaganu przez Jace’ego z wielką niechęcią zrobiłam kilka naleśników. Siedzimy przy stole. Ja swoją porcję już skończyłam, a mój mąż zajada się nimi jak oszalały. Przypomina wygłodniałe dziecko, przez co jest słodszy. Mam ochotę go przygarnąć i się zaopiekować. Uśmiecham się pod nosem.

- Coś nie tak? Pobrudziłem się? – Zaczął energicznie sprawdzać ubranie.

- Nie. – Spoglądam na mnie pytającą. – Po prostu masz spory apetyt.

- Skoro tak mówisz. – Chwile się zastanawia. – Co byś powiedziała na małą wycieczkę po Rzymie?



Jace




- Skoro tak mówisz. – Chwile się zastanawiam, nad resztą dnia. – Co byś powiedziała na małą wycieczkę po Rzymie?

Oczy kler rozbłysły. Jest taka słodka i wrażliwa, a zarazem taka dzielna. Uśmiecha się jak anioł.

- No? – Pospieszam.

- Jace z przyjemnością!



Isabell




Po wczorajszym przyjęciu mam wrażenie, że głowa mi zaraz pęknie. Mimo że wypiłam kilka drinków, nigdy nie zapomnę tego cudownego pocałunku. Przykładam opuszki palców do swoich warg. Jego usta złączone z moimi, tak idealnie do siebie pasują. Czuję jak w moim brzuchu lata stado motyli, ale jednocześnie mam poczucie winy. Mam wrażenie jag bym, zdradzała przyjaciółkę. W sumie tak jest.

- Izz uspokój się. Na pewno dzisiaj, będzie się tak zachowywał, jak nigdy niby nic. – Biorę głęboki oddech i wstaję.

Kontem oka spoglądam na zegarek. 12:09! Przespałam pół dnia. Wchodzę do łazienki, szybko wykonuję toaletę poranną i robię sobie mocny makijaż. Na usta nakładam różową zmysłową szminkę. Z garderoby wyciągam szare rurki, szary sweter na guziki i kamizelkę z misiem. Do tego wybieram botki na obcasie bez palców ozdobione ćwiekami. Wyglądam zabójczo!!!

Wychodzę z pokoju i kieruje się do kuchni. Głowa nadal boli, ale już nie tak. Będę musiała poprosić Clary o stworzenie runy na kaca. A tak W ogóle to jestem ciekawa, jak się bawią. Na mojej twarzy pojawia się zadziorny uśmieszek. Wchodzę do kuchni, a w środku nie ma nikogo prócz Jonathana. Moje serce przyspiesz.

- Hej. – Mówię spokojnie i podchodzę do szafki.

- Hej. – Czuje na sobie jego wzrok. – Jak się czujesz? – Wydaje się taki troskliwy.

- Poza kacem i bolącą głową wszystko gra… A co? – A może…

- Mam ten sam problem. Będę musiał poprosić Clary o jakąś runę na to. – Parsknęłam śmiechem. Nie wierzę. – No co? Co w tym jest takie śmieszne?

- Nic po prostu jak wstałam, pomyślałam dokładnie o tym samym.

Nalałam sobie zimnej wody z kranu i się napiłam. Oparłam się o blat wyspy kuchennej tak, że jesteśmy do siebie zwróceni.

- Zizi i ja mam ci wierzyć? – On to jeszcze pamięta? Przecież miał wtedy osiem lub dziewięć lat.

- Sarkazmu to się nie da nie wykryć. – Prychnął i podszedł do mnie bliżej.

- Skarbie jakbyś nie zauważyłaś, jestem samymi sprzecznościami. – Roześmiałam się. A myślałam, że będzie znacznie gorzej.

Blondyn dołączył do mnie i tras śmialiśmy się w niebo głosy. Nagle nasze spojrzenia napotkały się i znów to uczucie. Oboje ucichliśmy i wskoczyliśmy sobie w objęcia. Pocałunek jest taki rozkoszny i delikatny. Przez chwilę powraca poczucie winy, nie chcę tego robić Emilii. Wiem jak bardzo, kocha Jonathana, a ja nie chcę być kochanką czy czymś w tym stylu. Odpędziłam od siebie te myśli i zatonęłam w rozkoszy, jaką mi daje ten pocałunek.

- Przeszkadzam? – Odezwał się ktoś szorstkim głosem, a my odskoczyliśmy od siebie. Moje oczy się rozszerzają…




Mam ogromną nadzieję, że wam się podoba. Jak obiecałam, rozdział jest dłuższy i to znacznie. Jak myślicie, kto przyłapał Izz i Jonathana? 

Jestem wam bardzo wdzięczna za te ponad 14.000 wyświetleń. To wiele dla mnie znaczy. Szczerze na początku myślałam, że nikomu nie będzie się chciało czytać moich wypocin, a tu proszę miła niespodzianka! ; -D

Zachęcam do komentowania i pozdrawiam. ;-)


6.02.2015

Rozdział 2


Clay




Wylądowaliśmy przed dużą willą w stylu Włoskim. Wokoło domu jest mnóstwo zieleni, a ciepły wiatr delikatne muska moją surę. Spoglądam na ukochanego. Okazuje się, że bez przerwy mi się przygląda.

- Jace?

Uśmiechnął się do mnie szeroko, ukazując białe zęby, a zarazem jeden krzywy kieł. Za każdym razem, kiedy widzę, jego uśmiecha, moje serce rośnie o dwa rozmiary.

- Pani Herandale, witam we Włoszech, a dokładniej na obrzeżach Rzymu w jednej z posiadłości  Herandalów. - Rozszerzyłam oczy z niedowierzania. WOW! – Mam nadzieję, że niespodzianka się udała.

- Nawet bardzo. – Uśmiechnęłam się szeroko.

Nagle znienacka schylił się i wziął mnie na ręce. Pisnęłam z zaskoczenia. Chłopak uciszył mnie namiętnym pocałunkiem. Zarzuciłam ręce na jego szyję.Moje serca zaczęło coraz mocniej bić. Zadrżeliśmy, kiedy nasze oddechy się wymieniły. Nie mam pojęcia, jak Jace otworzył drzwi, jednocześnie mnie trzymając.


Delikatnie postawił mnie, a moim oczom ukazał się duży, przytulny salon. Królują w nom ciepłe barwy, ciemne drewno, ale i barwy ecru. Przez duże okna pada światło księżyca, który jest w pełni. Przed kominkiem stoi kanapa a po jej bokach dwa fotele. Za kanapą stoi stolik z kwiatami w wazonie.

- I jak? – Głos blondyna jest niepewny.

Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam się do niego przodem. Ręce płasko oparłam o jego tors.

- Jace. – Zaczęłam delikatnie. – Jest tu ślicznie, ale nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. – Spojrzał na mnie nie pewnie. Wzięłam głęboki oddech i lekko musnęłam dłonią jego piękną twarz. – Najważniejsze, że jesteśmy tu razem.

Oczy mojego anioła zrobiły się ciemniejsze. Musnął swoimi ustami moje.

- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo cię kocham.

- Masz rację, nie mam. – Nie mogę się powstrzymać i zaczynam się z nim droczyć.

Jace uśmiechnął się figlarnie. Delikatnie ujął moją dłoń, niczym porcelanę i pociągnął w głąb korytarza. Wdrapaliśmy się po schodach i popędziliśmy dalej. Blondyn zatrzymał się na końcu przed podwójnymi białymi drzwiami i szybko je otworzył.
Okazało się, że to jest sypialnia. Przeważa w niej biel i złoto a fiolet akcentuje cały wystrój. Po lewej stronie jest ogromna szafa, a po prawej są drugie drzwi, kontem oka dostrzegam, że to jest łazienka. Głównym punktem pokoju jest duże łoże małżeńskie, a po obu jego stronach stoją szafki nocne z lampą. Przed łóżkiem widnieje fioletowy dywan a przy jego boku stoi piękna toaletka.

Poczułam na swoich plecach wzrok męża. Odwróciłam się do niego przodem. Okazało się, że jest znacznie bliżej, niż przypuszczałam. Dzieli nas może z dwa centymetry. Spojrzałam mu prosto w oczy. Widzę w nich miłość, zaufanie, miłość i pożądanie. W jednym momencie przywarliśmy do siebie. Zaczęliśmy zachłannie, ale pocałunek z każdą sekundą zaczął stawać się coraz bardziej intensywny i namiętny. Zsunęłam z niego marynarkę, on zrobił to samo z moją i zerwałam z niego koszule.

Po drodze do łóżka z ciągaliśmy i zrywaliśmy z siebie ubrania. Chłopak delikatnie mnie na nim położył i nakrył moje ciało swoim. Zaczął delikatnie, lecz stanowczo. Moje ciało przechodziły dreszcze z każdym jego ruchem.




Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Szczerze mi się w ogóle nie podoba. ;-(  Jutro postaram się też coś dodać. Postaram się, aby był znacznie lepszy. Dzisiejszą notkę pisałam na szybkiego. :-\

Wybaczcie mi ten szajs. Po prostu mam lekką blokadę i zero możliwości do pisania. Uprzedzam, że co piątek na pewno będą rozdziały.  

Zachęcam do komentowania i pozdrawiam. <3