Isabell
Stałam przed lustrem uśmiechnięta jak nigdy. Nie mogłam uwierzyć, że ten dzień nadszedł tak szybko. Zaledwie kilka miesięcy temu zaczęliśmy ze sobą być, a dziś łączymy się na całe życie. Od rana mam wrażenie, że to jakiś sen.
Wygładziłam górną część sukni, która idealnie przylegała do ciała. Wpatrywałam się w nią z zachwytem. Niedawno stwierdziłam, że krój syreny jest idealny dla mnie. Kreacja była pokryta koronką, a duże wycięcie na plecach dodawało jej niepowtarzalności.
Słysząc otwieranie się drzwi, odwróciłam się w ich stronę. Do pokoju weszła uśmiechnięta Clary z granatowym pudełkiem. Jej długa czarna suknie bez ramiączek idealnie na niej leżała, a kwadratowe wycięcie na piersiach i kolorowy prześwitujący materiał wyłaniający się spod paska umieszczonego w tali cudownie się komponował z całą resztą.
- Hej. - Zaświergotała, podchodząc do mnie, na co się uśmiechnęłam. - Mam coś dla ciebie.
Obie spojrzałyśmy na pudełko, które Clary powoli otworzyła, ukazując prześliczny diadem przyozdobiony brylantami i perłami oraz kwiatami przypominającymi lilie. Moje oczy rozszerzył się, gdy dziewczyna ostrożnie wyjęła ozdobę z opakowania i delikatnie wsunęła mi we włosy.
- Jest piękny. Dziękuję. - Zaczęłam przyglądać się odbiciu ukazującemu podarek.
- Należał do mamy. - Zmarszczyłam brwi, słysząc słowa rudowłosej, a moje serce na chwile przestało bić. Przynajmniej miałam takie wrażenie. - A teraz jest twój.
- Clary ja...
- Byłaby zachwycona i dymna. Przynajmniej tak sądzę. - Wzruszyła ramionami, co zapewne było spowodowane niepewnością. - Ja go nie mogłam, założyłam, ale tobie i tak w nim o wiele lepiej oraz chcę, aby ozdabiał panią Morgenstern. - Zaśmiałyśmy się obie.
- Dziękuję. - Przytuliłam przyjaciółkę, czując łzy napływające do oczu.
- Nie masz za co... Jesteśmy rodziną. - Zachichotała. - A teraz zbieraj. Za chwilę zaczynamy.
***
Drzwi prowadzące do ogrodu powoli się otworzyły, a ja wzięła głęboki drżący oddech. Zacisnęłam dłonie na bukiecie białych róż przyozdobionym piórami i diamencikami. Słysząc odpowiednią melodię, ruszyłam do przodu. Ogarnął mnie zapach kwiatów i mieszanki perfum.
Idąc białym dywanem ozdobionym złotymi nićmi, miałam wrażenie, że nie dam rady, że coś pójdzie nie tak i Jonathan się rozmyśli. To takie dziwne, przecież ja się niczego nie boje, a przeraża mnie myśl o straceniu mężczyzny mego życia.
Gdy napotkałam wzrok Jonathana, zauważyła, że jego oczy są rozszerzone, a usta otwarte. Uśmiechnęła się szerzej na ten widok i powili, podeszłam do niego. Gdy byłam tuż przy nim, podałam swój bukiet Clary i położyłam swoją dłoń na dłoni blondyna. Czując jego dotyk przeszło mnie przyjemne ciepło. Cichy brat wyłonił się za nami i skinął ledwie dostrzegalnie głową.
- Zebraliśmy się tu, aby połączyć Jonathan Morgenstern i Isabelle Sophie Lightwood świętymi runami małżeńskimi. Jeżeli jest ktoś, temu przeciwny niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki. - Nikt się nie odezwał. - Czy ty Jonathanie Morgensternie bierzesz sobie za żonę Isabelle Sophie Lightwood i ślubujesz jej wierność, miłość i uczciwość małżeńską w zdrowiu i w chorobie aż do śmierci?
- Tak
- Czy ty Isabello Sophio Lightwood bierzesz sobie za męża Jonathana Morgensterna i ślubujesz mu wierność, miłość i uczciwość małżeńską w zdrowiu i w chorobie aż do śmierci?
- Tak
- Zgodnie z treścią Pieśni nad pieśniami ,, Połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu, jak obrączkę na swoim ramieniu. Albowiem miłość jest mocna jak śmierć." - Zacytował i podał nam po jednej złotej steli. - Narysujcie teraz sobie nawzajem święte runy w imię Raziela.
Jonathan zbliżył się do mnie i przyłożył swoją stelę w miejsce mojego sercem, które zaczęło bić jak opętane.
- Isabello przyjmij tę runę jako znak mojej miłości i wierności w imię Raziela. - Zaczął rysować kreski tworzące jedną całość.
Nadeszła moja kolej. Zaczęłam rozpinać koszule chłopaka i gdy skończyłam, przyłożyłam stele w miejscu jego serca.
- Jonathanie przyjmij tę runę jako znak mojej miłości i wierności w imię Raziela. - Zaczynam rysować znak.
Powtórzyliśmy słowa i czynności podczas tworzenia run na ramieniu tylko z taką różnicą, że gdy to ja rysowałam znak, to musiałam zdjąć z niego marynarkę i koszulę.
- Ogłaszam was mężem i żoną w imię Raziela.
Blondyn, przyciągną mnie do siebie i delikatnie pocałował. Oddała gest. Całując Jonathana, miałam wrażenie, że jesteśmy sami i wszyscy wokół wręcz wyparowali. Przekazywaliśmy sobie w tym geście wszystkie uczucia, tęsknoty t troski. W tym wszystkim byliśmy tylko my.
------------------------------------------------------------------------------------------
To jest niestety najkrótszy, a zarazem ostatni rozdział całej trylogii. ;) Z Darami Anioła Inna Historia jeszcze się nie żegnam. Jak pewnie niektórzy z was się domyślają, zaczęłam robić konkretną autokorektę na Wattpadzie i persza część poszła już w obroty. Te rozdziały zostaną zaktualizowane również i tu. Trochę się tam pozmieniało. Na razie to kilka pierwszych rozdziałów, ale zawsze coś. ; )
PS. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
Pamiętaj! Czytasz, komentuj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz