Hej!
Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba. Z góry przepraszam za błędy, jakie mogły się tam pojawić.
Pisałam na telefonie. Pewnie już wiecie, że autokorekta to mój wróg!
PS. Przepraszam, że nie dodałam rozdziału wcześniej. Miał być w czwartek czy w piątek. No Cóż. Bywa.
PS2. Dlaczego pod poprzednim rozdziałem było tak mało komentarzy? Było mi trochę smutno z tego powodu. :(
_______________________________________
Clary
Wiadomość od Hoge'a postawiła Jace'ego, na nogi. Przyznam, że dzięki mężowi nie dałam rady zmrużyć w nocy oka, ale za to zmobilizowałam ukochanego do szybkiego spakowania. Z tego, co wiem, mamy z samego rana przejść przez portal prowadzący do Nowojorskiego Instytutu. Mimo że staram się utrzymać obojętną pozę w środku, jestem strasznie podenerwowana, a zarazem podekscytowana. Czy to ma sens?
Po kilku godzinach blondyn dał za wygraną i zasną, mi to zostało dane. Przez niego byłam już za bardzo rozbudzona. Co jakiś czas nachodziły mnie dziwne uczucia w brzuchu. Nie wiem, czy to dobrze, czy też nie. Będę musiała na ten temat porozmawiać z Magnusem. Przynajmniej będę miała za niedługo okazję. TO właśnie on ma otworzyć nam portal. Wszyscy się boją mnie narażać, na jaki kol wiek stres czy większy wysiłek. Po kilku godzinach zaczęło to naprawdę działać mi na nerwy.
Leżałam na boku z twarzą obróconą w stronę okna. Uważnie obserwowałam, jak pojedyncze promienie słońca wyłaniają się znad gęstych lasów Alicante. Zawsze byłam ciekawa, jak duże one są. Mało kto pokonał je całe, pozostając przy życiu. Ci nieliczni nie chcieli mówić co spodlali w gęstwinach mroku. W jakimś stopniu ich rozumiałam. Byli roztrzęsieni, a wręcz przerażeni z tego, co mówiono, co noc wyrywali się z objęć mroku, strach, koszmaru. Serce się krajało na samo wspomnienie.
Zdałam sobie sprawę, że łzy suną się po moich policzkach dopiero momencie, gdy napotkałam ich słonawy posmak w ustach. Szybko otarłam policzki i zwinnie wyplątałam się z objęć Jace'ego. Zwinnym krokiem udałam się do łazienki. Szybko się rozebrałam i z chowałam w szklanej kabinie prysznicowej.
Odkręciłam kurki i spadł na mnie wodospad cieplej wody. Po sekundzie para zaczęła unosić się wszędzie wokół.
Szybko się umyłam i opatuliłam ciepłym ręcznikiem oraz zrobiłam turbin na głowie.
Ruszyłam do sypialni i wyjęłam z szafy potrzebna ubrania. Kontem oka zetknęłam na mojego śpiącego królewicz, który powoli zaczyna się przebudzać. Muszę przyznać, że to słodki widok.
Po powrocie do łazienki ubrałam czarne spodnie, ciemnobrązowy sweter ze wstawkami na ramionach. Na szyi zapięłam w miarę długi łańcuszek i założyłam miedziane okrągłe kolczyk, a nadgarstek ozdobi łam również miedzianą bransoletką z przeróżnymi zawieszka mi. Dodatki dopełniłam pierścionkiem z tworzonym z tego samego tworzywa co reszta wybranej biżuterii. Na stopy wsunęłam botki przypominające trapery na obcasie.
Po wysuszeniu włosów i ich rozczesaniu, umyciu zębów oraz zrobieniu makijażu zwolniłam łazienkę.
- Dłużej się nie dało. - Oto w ten piękny sposób mój ukochany mąż powitał mnie.
- Zawsze mogłeś dołączyć do mnie. - Mruknęłam.
Chłopak wyłonił swoją głowę za drzwi garderoby.
- Mogłem, ale na pewno szybko z tamtą byśmy nie wyszli. - Powiedział, rozmarzając się z szerokim uśmiechem na buzi.
- Jesteś zboczony.
- Może. - powiedział uwodzicielsko, idąc w moją stronę. - Ale za to mnie kochasz. - Szepnął mi do ucha, przygryzając je. Dobrze wiem, do czego on zmierza, ale będę musiała go rozczarować.
Będąc w salonie, Opierałam się o ścianę. Jace rozmawiał z rodzicami, a ja bez przerwy miałam wrażenie jak bym o czymś zapomniała.
- Nad czym tak myślisz bułeczko? - Podskoczyłam na dźwięk głosu Magnusa.
Mężczyzna jak zawsze ubrany krzykliwie. Włosy postawione do góry i posypane toną brokatu, srebrne spodnie, koszula z prawie białej satyny i marynarka pokryta fioletowym cekinami.
- Nad tym, że można by ciebie użyć zamiast kuli disco. - Powiedziałam tak słodko, jak tylko mogła i dopełniłam wszystko najmłodszym uśmiechem, na jaki mnie tylko stać.
Szatyn zrobił głupkowata mię myśliciela. Niestety nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam głośnym śmiechem, przez co wszyscy odwrócili się w moją stronę. Kiedy ujrzeli czarownika, uśmiechnęła się w moją stronę i wrócili do rozmowy. Ciekawe, o czym tak zawzięcie dyskutują.
- Zaraz się obrazę. - Ostrzegł mnie Magnus.
- Przepraszam. - Wytarłam dłonią łzy spływające z policzków. - Naprawdę.
- Niech ci będzie. - Mruknął i po chwili sam się do mnie uśmiechnął.
Nagle znów poczułam to dyskomfortowe uczucie w brzuchu. Coś jak by mnie kuło, a zarazem skóra szybko, ale w niewielkim stopniu się rozciągała.
Chwyciłam za rękę czarownika i wyszliśmy na zewnątrz.
- Co się stało cukiereczku?
- Chodzi o to, że... - kurcze jak ja mam to powiedzieć?
- No mów. Przecież nie gryzę. - mruknął lekko podenerwowany.
Szybko się zebrałam w sobie. Głębokie oddychanie naprawdę pomaga. Kto by się spodziewał?
- No dobra chodzi o to, że mam takie dziwne uczucia w brzuchu. Trochę boli, jak i kuje. Do tego te bóle przemieniające się w pieczeni na skórze brzucha. - Wszystko powiedziałam na jednym wydechu.
Magnus uważnie mi się przyglądał, a ja nie wiedziałam kompletnie co myśleć. Mam nadzieje, że to nie będzie nic złego. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym coś złego stało się mojej małej fasolce. No dobra już nie takiej małej.
- Myślę, że to normalnie. Dziecko się szybko rozwija, a twoja skóra, jak i organizm nie może nadążyć za zmianami zachodzącymi w twoim organizmie. - Na chwile przystosował. - Nie chcę Cię straszyć. - Dzięki Magnus, przez cienie teraz zaczęłam się denerwować. Normalnie uduszę kiedyś tego faceta.
- Ale. - Mruknęłam pod dominowana.
- Co taka nerwowa? - Spojrzałam na niego wzrokiem zabójcy. - Wyluzuj promyczku. Jesteś po prostu pierwszym takim przypadkiem z jakim miałem do czynienia. - Wywróciłam oczami. Powiedz coś, czego nie wiem. - I nie jestem wszystkiego pewien.
- Niech ci będzie. - Warknęłam i ruszyłam do środka domu.
Po drodze usłyszałam jak Magnus mruczy pod nosem " kobiety i ich chmurki." A Po chwili dodał. " Dobrze, że wolę mężczyzn." Na co się zaśmiałam cicho.
- Już miałem cię szukać. - powiedział Jace, podchodząc do mnie. Chłopak obiło mnie ramionami w pasie i pocałował w czoło.
- Już nie musisz, znalazłam się. - Szepnęłam do ucha blondyna. Czułam, jak się uśmiecha.
Może i to dziwne, ale uwielbiam przebywać w objęciach męża. Czuje się wtedy bezpiecznie i wiem, że darzy mnie ogromnym uczuciem. To jest niesamowite.
Z zamyśleń wyrwało mnie chrząknięcie obok. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam swojego ojca.
- Nie pożegnać się ze swoim staruszkiem? - Powiedział urażony.
- Och tato. - Mruknęłam i przytuliłam mężczyznę. - przecież nie mogłabym nie pożegnać się z tobą.
Taka jest prawda. Nie mogłabym, nie pożegnać się z ojcem wiedząc, że przez naprawdę długi czas mogę go nie widzieć. To by było niczym cios prosto w serce. Dużo zrobił negatywnych rzeczy w życiu, co ja paplam, złych życzy, ale nie mogę zapomnieć o tych dobrych. Nie był najgorszym ojcem, ale też nie był tym dobrym. Przynajmniej zazwyczaj. Trudno jest mi się pogodzić z wieloma nowymi racjami w życiu. Nowe fakty o mojej rodzinie, związane były z jego kłamstwami i czynami, do jakich wszystko doprowadziło. Wiem jedno, jest moim ojcem, dobrym czy złym, ale jedynym, jakiego mam.
- Gotowe! - Krzyknął Magnus. Wydostałam się z klatki stworzonej przez ręce Valentina i spojrzałam na Magnusa i Jace'ego którzy stali obok siebie. - Moje buziaki, czas na wycieczkę!
Uśmiechnęłam się nieśmiało i pożegnała z teściami. Cieszę się, że ich mam. Nie raz wspierali mnie w ciężkich chwilach i dodawało otuchy, wiem, że gdy będzie się coś działo, zawsze mogę na nich liczyć.
Magnus pierw przeniósł nasze bagaże następnie wraz z Janem splot listy nasze dłonie. Spojrzałam na męża w tym samym czasie co on na mnie.
- Gotowa? - Zapytał, wpatrując się w moje oczy. Ta głębia, jaka mnie przeszła była niesamowita. Mimo że dreszcze przeszły mnie jak zawsze, gdy spogląda na mnie w ten sposób.
- Gotowa, jeśli ty jesteś gotów.
- Mogłem, ale na pewno szybko z tamtą byśmy nie wyszli. - Powiedział, rozmarzając się z szerokim uśmiechem na buzi.
- Jesteś zboczony.
- Może. - powiedział uwodzicielsko, idąc w moją stronę. - Ale za to mnie kochasz. - Szepnął mi do ucha, przygryzając je. Dobrze wiem, do czego on zmierza, ale będę musiała go rozczarować.
***
- Nad czym tak myślisz bułeczko? - Podskoczyłam na dźwięk głosu Magnusa.
Mężczyzna jak zawsze ubrany krzykliwie. Włosy postawione do góry i posypane toną brokatu, srebrne spodnie, koszula z prawie białej satyny i marynarka pokryta fioletowym cekinami.
- Nad tym, że można by ciebie użyć zamiast kuli disco. - Powiedziałam tak słodko, jak tylko mogła i dopełniłam wszystko najmłodszym uśmiechem, na jaki mnie tylko stać.
Szatyn zrobił głupkowata mię myśliciela. Niestety nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam głośnym śmiechem, przez co wszyscy odwrócili się w moją stronę. Kiedy ujrzeli czarownika, uśmiechnęła się w moją stronę i wrócili do rozmowy. Ciekawe, o czym tak zawzięcie dyskutują.
- Zaraz się obrazę. - Ostrzegł mnie Magnus.
- Przepraszam. - Wytarłam dłonią łzy spływające z policzków. - Naprawdę.
- Niech ci będzie. - Mruknął i po chwili sam się do mnie uśmiechnął.
Nagle znów poczułam to dyskomfortowe uczucie w brzuchu. Coś jak by mnie kuło, a zarazem skóra szybko, ale w niewielkim stopniu się rozciągała.
Chwyciłam za rękę czarownika i wyszliśmy na zewnątrz.
- Co się stało cukiereczku?
- Chodzi o to, że... - kurcze jak ja mam to powiedzieć?
- No mów. Przecież nie gryzę. - mruknął lekko podenerwowany.
Szybko się zebrałam w sobie. Głębokie oddychanie naprawdę pomaga. Kto by się spodziewał?
- No dobra chodzi o to, że mam takie dziwne uczucia w brzuchu. Trochę boli, jak i kuje. Do tego te bóle przemieniające się w pieczeni na skórze brzucha. - Wszystko powiedziałam na jednym wydechu.
Magnus uważnie mi się przyglądał, a ja nie wiedziałam kompletnie co myśleć. Mam nadzieje, że to nie będzie nic złego. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym coś złego stało się mojej małej fasolce. No dobra już nie takiej małej.
- Myślę, że to normalnie. Dziecko się szybko rozwija, a twoja skóra, jak i organizm nie może nadążyć za zmianami zachodzącymi w twoim organizmie. - Na chwile przystosował. - Nie chcę Cię straszyć. - Dzięki Magnus, przez cienie teraz zaczęłam się denerwować. Normalnie uduszę kiedyś tego faceta.
- Ale. - Mruknęłam pod dominowana.
- Co taka nerwowa? - Spojrzałam na niego wzrokiem zabójcy. - Wyluzuj promyczku. Jesteś po prostu pierwszym takim przypadkiem z jakim miałem do czynienia. - Wywróciłam oczami. Powiedz coś, czego nie wiem. - I nie jestem wszystkiego pewien.
- Niech ci będzie. - Warknęłam i ruszyłam do środka domu.
Po drodze usłyszałam jak Magnus mruczy pod nosem " kobiety i ich chmurki." A Po chwili dodał. " Dobrze, że wolę mężczyzn." Na co się zaśmiałam cicho.
- Już miałem cię szukać. - powiedział Jace, podchodząc do mnie. Chłopak obiło mnie ramionami w pasie i pocałował w czoło.
- Już nie musisz, znalazłam się. - Szepnęłam do ucha blondyna. Czułam, jak się uśmiecha.
Może i to dziwne, ale uwielbiam przebywać w objęciach męża. Czuje się wtedy bezpiecznie i wiem, że darzy mnie ogromnym uczuciem. To jest niesamowite.
Z zamyśleń wyrwało mnie chrząknięcie obok. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam swojego ojca.
- Nie pożegnać się ze swoim staruszkiem? - Powiedział urażony.
- Och tato. - Mruknęłam i przytuliłam mężczyznę. - przecież nie mogłabym nie pożegnać się z tobą.
Taka jest prawda. Nie mogłabym, nie pożegnać się z ojcem wiedząc, że przez naprawdę długi czas mogę go nie widzieć. To by było niczym cios prosto w serce. Dużo zrobił negatywnych rzeczy w życiu, co ja paplam, złych życzy, ale nie mogę zapomnieć o tych dobrych. Nie był najgorszym ojcem, ale też nie był tym dobrym. Przynajmniej zazwyczaj. Trudno jest mi się pogodzić z wieloma nowymi racjami w życiu. Nowe fakty o mojej rodzinie, związane były z jego kłamstwami i czynami, do jakich wszystko doprowadziło. Wiem jedno, jest moim ojcem, dobrym czy złym, ale jedynym, jakiego mam.
- Gotowe! - Krzyknął Magnus. Wydostałam się z klatki stworzonej przez ręce Valentina i spojrzałam na Magnusa i Jace'ego którzy stali obok siebie. - Moje buziaki, czas na wycieczkę!
Uśmiechnęłam się nieśmiało i pożegnała z teściami. Cieszę się, że ich mam. Nie raz wspierali mnie w ciężkich chwilach i dodawało otuchy, wiem, że gdy będzie się coś działo, zawsze mogę na nich liczyć.
Magnus pierw przeniósł nasze bagaże następnie wraz z Janem splot listy nasze dłonie. Spojrzałam na męża w tym samym czasie co on na mnie.
- Gotowa? - Zapytał, wpatrując się w moje oczy. Ta głębia, jaka mnie przeszła była niesamowita. Mimo że dreszcze przeszły mnie jak zawsze, gdy spogląda na mnie w ten sposób.
- Gotowa, jeśli ty jesteś gotów.
___________________________________
Wiem, że rozdział wyszedł strasznie nudny. Postaram się, aby w kolejnych coś się zaczęło dziać. Ale niczego nie obiecuje, choć mam już mniej więcej zaplanowany ciąg wydarzeń w kilku kolejnych rozdziałach.
Pamiętaj! Czytasz, komentuj!
Dopiero pierwszy kom?!
OdpowiedzUsuńPowinny tu być ich setki!
Czemu nie komentujecie?!
Rozdział świetny! Czekam na następny i mam nadzieje że nie każesz długo czekać!
Cieszę się że postanowiłaś pisać tu dalej!
rozdział cudowny *.* i nie mogę doczekać się nexta!mam nadzieje że będzie niedługo ;*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPs: zapraszam do mnie
Usuńhttp://half-blood-as.blogspot.com/
cudny zresztą jak każdy
OdpowiedzUsuńPS. czytam także twojego bloga Morgenstern and Herondale kiedy pojawi się next czekam z niecierpliwością ale rozdziału wciąż niema
Dzięki za ciepłe słowo ale niestety nie prowadzę bloga
Usuń"Morgenstern and Herondale ". Przykro mi ale to nie ja.
Zauważyłam, że administratorka tamtego bloga prowadzi go raczej w wakacje.
Mam nadzieję, że pomogłam!
Jaki nudny?!
OdpowiedzUsuńJest super z resztą jak każdy Inny.
I to ostatnie zdanie(czyżby Trylogia czasu?)
Czekam na nexta!
I jeśli miałabyś czas może zajrzysz do mnie?
Dopiero zaczynam :/
http://shadowhunters-ff-p.blogspot.com/?m=1
Dzięki za informację! Na pewno będę czytać!!!
Usuń♥♥♥
Uwielbiam tego bloga!!! Czekam na next!!!!
OdpowiedzUsuń