Clary.
Budzę się w ciemnym pomieszczeniu, bez okien. Siadam. Dopiero teraz czuje i widzę, że leże na ogromnym łożu. Wstaję oszołomiona i zaczynam się rozglądać. Szczerze niewiele widzę.
- Ałł. - Syknęłam. Uderzyłam stopą o coś twardego.
- Moja droga uważaj bardziej. - Słyszę za sobą niski męski głos. Przełykam. - To jest antyk.
Odwracam się do mężczyzny. Trzyma w ręku magiczny kamień, dzięki czemu mogę dostrzec jego twarz. Dylan. Biorę głęboki oddech. Nie spoglądam na niego bez pośrednio. Rudzielec podchodzi do mnie swobodnie.
- Zostaw mnie! - Cofam się o krok. Nie chcę być z nim w jednym pomieszczeniu a co dopiero mówić o dotykaniu.
- Co takiego zrobiłem, że jesteś aż tak do mnie negatywnie nastawiona? - Czy on jest idiotą, czy na takiego pozuje.
- Czy ty pytasz poważnie?! Gdzie ja w ogóle jestem?!
- W domu skarbie. - Uśmiechną się. Mam wrażenie, że cła gotuje się ze wściekłości.
- Nie skarbuj mnie tutaj. - Zaczęłam wytężać wzrok za poszukiwaniem czegoś, czego będę mogła użyć jako broni. Jest. Tuż obok. Nie wieże, że to aż takie proste. Duży regał, nieprzymocowany do ściany z tonami książek. Zaczynam się do niego powoli kierować. - Dlaczego ja?!!! - TO było bardziej do mnie niż do niego.
- Ponieważ jesteś wyjątkowa. Masz ogromny talent. A ja chce twoje zdolności. TO CHYBA WYSTARCZAJĄCY POWÓD... No i jesteś taka podobna do mojej drogiej siostrzyczki. Żałuje, że nie zdążyłaś jej poznać. - Zaczął się znów uśmiechać jak idiota.
W końcu jestem na miejscu! Mężczyzna nadal stoi plecami zwróconymi do mnie. Poważnie to nie może być aż tak proste.
Przechylam regał, a on spada, centralnie na Dylana.
- Aaaaa!!!! - Rozwlekł się jego wrzask. Korzystając z okazji, wybiegłam z pokoju. Wpadłam do ogromnego salonu. Przebiegłam przez sam środek i zaczęłam błądzić po domu. Zero drzwi prowadzących na dwór. Nagle zabrakło tchu. Poczułam czyjąś rękę na gardle. Ale nikt nie stał obok. Jakaś moc zaczęła mnie podnosić.
- Nie uciekniesz przedemną! - Dostrzegam Dylana wchodzącego do pomieszczenia. Zaczyna się do mnie zbliżać z wyciągniętą ręką do góry. - Będziesz moja, jak i twoja moc! - Robi się coraz bardziej ostry... Przykro mi, że zakłóciłem przyjęcie. Z jakiej to okazji. Urodzin? - Zaczął obojętnie. W końcu lekko rozluźnił uścisk.
- Nie zupełnie. - wydyszałam z zadziornym uśmiechem.
- Doprawdy? Bo sądziłem, że jakieś trzy dni temu skączyłaś siedemnaście lat. - Trzy dni? Tyle tu jestem? Szok. Opuścił mnie za ziemie.
- Bo sączyłam. Ale przyjęcie zostało zorganizowane z innej okazji.
- Doprawdy/ - Mówi z niedowierzaniem. - A niby to z jakiej? - On naprawdę jest tępy.
- Z okazji moich zaręczyn. - Mówię do niego jak do dziecka. Wyszczerzył oczy.
- Nieźle kłamiesz. - Spoglądam na niego tępym wzrokiem. Zauważam stele przyczepioną do jego paska, Jest też kilka ostrzy... Muszę ją zdobyć. - Ale wątpię w twoje słowa. Nie uciekniesz przedemną. Masz w sobie część mnie.
Przybliżył się do mnie i przygwoździł do ściany. Na szczęście ręce mam swobodne. Dylan zaczął całować moją szyje, ramiona, skronie i w końcu usta. Za każdym razem chce mi się wymiotować lub wrzeszczeć. Wykorzystując okazie, delikatnie wyciągam stele i jedno ostrze. Wbijam je między żebra od strony pleców. Robię to pod specjalnym kątem tak, aby przeszyć jego serce. Mężczyzna Oderwał się odemnie. Wykorzystałam okazie i uciekłam od niego.
- Suka!!! - Usłyszałam za plecami.
Podbiegłam do jednej ze ścian jak najdalej od niego. Zaczęłam tworzyć portal. Rozbłysło się jaskrawe światło. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Staną w nich rudzielec. Zaczął biec do mnie, ale nie zdążył. Wskoczyłam do portalu, zamykając go tym i uwalniając się od tego psychopaty. Wylądowałam na równych nogach w jakimś lesie. Nie mam pojęcie, gdzie się znajduje. Niestety stele upuściłam w pokoju, kiedy otworzyły się drzwi.
Jace
Od trzech dni próbujemy namierzyć Clary. Magnus czarownik Brooklynu i oczywiście chłopak Aleca pomaga nam. Chciałbym ją teraz trzymać w ramionach móc przytulić. Wiem, że sobie poradzi.
- Jace!!! Mamy!!! - Zaczął wrzeszczeć mój prabati. Serce zaczęło mi walić ze szczęścia. Pobiegłem do biblioteki, gdzie wszyscy się obecnie znajdują. - Magnus znalazł jej ślad.
- Gzie?! - Ponaglam.
- Znajduje się w lesie w zachodniej części Anglii. - Mam ochotę wrzeszczeć ze szczęścia. Już nie długo będziemy znów razem. - Coś się dzieje. Nie przemieszcza się. - Kontynuuje Magnus. Coś jest nie tak. Nagle poczułem ukucie w sercu. Nie takie jak czujesz się zdradzony. O wiele gorsze. Ukucie świadczące, że mojej ukochanej coś się dzieje.
Mam nadzieje że wam się spodoba. Nie wiem czy jutro będzie rozdział, ale sprawdzajcie. Pozdrawiam i życzę miłego czytania. Zachęcam do komentowanie.
Aaaaaa !!! DAWAJ NASTĘPNY ! PLIIIIIIIIIIIS <33333
OdpowiedzUsuńNie ma co sie rozpisywac. Po prostu dodaj nexta, bo zwarjuje.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowitą burzą pomysłów !!! Twój blog jest fantastyczny ! Nominuję cię do nagrody LEBSTER AWARD ! Więcej informacji tutaj: http://daryaniolanefilim.blogspot.fi/2015/01/liebster-award.html
OdpowiedzUsuń