30.01.2015

Rozdział 26


      Ten rozdział jest dal tych którzy najbardziej go wyczekiwali.
Przepraszam fanów Dylana oczywiście, jeżeli tacy są. Musiałam to zrobić. ;-(



Clary




Kolejne dni były znacznie spokojniejsze. Nie biorąc pod uwagę moich wizyt w równoległym świecie Izydy, nauk kontroli oraz wykorzystywania mocy. Jace wydaje się coraz spokojniejszy pod tym względem, ale ja wiem, że to tak naprawdę maska, pod którą stara się ukryć wszystkie emocję. Krąg, któremu przewodniczy mój ojciec w porozumieniu z Clave zaplanował walkę z zaskoczenia przeciw Dylanowi.
Wyruszyliśmy w nocy. Podróż jest długa i męcząca. Zakazano mi wykorzystywać daru i tworzyć runy. Przez co muszę polegać na innych. Jak ja tego nienawidzę! Przynajmniej mam blisko moich najbliższych. Muszę przyznać, że Magnus ma najfajniejszą fuchę. Oczywiście tworzy nam portale, ale takie, żebyśmy przenosili się nie więcej niż kilometr lub dwa. Ma to na celu niezauważenie nas ze strony tej szuji. Wracając do jego zadani, robi jeszcze za psa śledczego.

Siedzimy przy ognisku gdzieś w środku lasu, a czarownik ślęczy nad mapą i szepcze niezrozumiałe słowa. Mój kochany braciszek omawia coś z ojcem i Aleciem oraz z kilkoma członkami Kręgu. Iż z Marysie i moją przyszłą teściową nie tracą zapału i nadal omawiają jakieś szczegóły związane ze ślubem. Oczywiście nie chcą mi nic powiedzieć. Opieram głowę o ramię ukochanego i wpatruję się w tańczący ogień. Przypomina mi to balet. Uśmiecham się pod nosem na tę myśl. Jako dziecko kochałam tańczyć, a ojca to oczywiście wnerwiało. Nie dziwię się mu. Nie chciałam nic innego wtedy robić. Ręka Jace’ego obejmuje mnie delikatnie, ale daje znać, że jest, przymnie. Wyczuwam uśmiech chłopaka.


- Jak myślisz. Ile ta cała akcja potrwa? – Te słowa same wyszły z moich ust.

- Hej. – Mówi delikatnie i przytula mnie mocno. – Jestem tu. Nie pozwolę, aby stała ci się jakaś krzywda. – On naprawdę zmienił temat? Chociaż z innej beczki. Te słowa dały mi lekkie ukojenie.

- Nie o to pytałam. Ale dziękuję, że jesteś ze mną. – Wyszeptałam.

- A gdzie miałbym być? – Całuje mnie w głowę. – Zawsze chce być blisko ciebie.

- Hej!!! Gołąbeczki ruszamy dalej. –Magnus naprawdę nie mógł wybrać lepszego momentu. Odsunęłam się od blondyna i dopiero zauważyłam, że wszyscy nam się przyglądają. - Tym razem prosto do paszczy lwa!

Zaczęliśmy wszyscy nakładać sobie nowe runy. Oczywiście ja nie mogłam korzystać ze Steli. Jace delikatnie narysował i nowe znaki i Alecowi. Szatyn zrobił to samo swojemu przyjacielowi. Przecież runy nakładane przez Prabati są znacznie silniejsze. Spoglądam na ojca. Sam znaczy się nawzajem ze swoim Prabati Luce.



Dylan




Ci naiwniacy myślą, że mnie przechytrzą?! Nie muszę ich widzieć, ale wyczuwam moc tej zdziry. Niestety za każdym razem, kiedy ona rośnie w sile, ja staje się słabszy. Dobrze wiem, co kombinują. Są na moim terytorium.

- Zbierz całą armię! Powitamy naszych gości w godnym stylu! – Nakazałem generałowi mojej armii.

Mężczyzna skinął głową i wyszedł z mojego gabinetu. Skoro ta banda tępaków chce się zabawić, nie mam nic przeciwko. Mnie też dobrze zrobi trochę rozrywki. Chwytam za szklankę i upijam kolejny łyk trunku. Zaczynam się śmiać mrocznie na samą myśl, o której wygranej jestem tak pewien. Nawet bez mocy jestem silniejszy od nich wszystkich.



Clary




Magnus otworzył portal, który rozświeca szafirową barwą. Wchodzimy do niego po kolei. Nareszcie przychodzi moja kolej. Jace łapie mnie za rękę i splata nasze palce.

- Gotowa?

- Gotowa, jeżeli ty jesteś gotów. – Odpowiadam i ciągnę go do portalu.

Wychodzimy przed gigantyczną posiadłością. Wyczuwam bardzo silną negatywną energię, która zaczyna mnie tak strasznie przytłaczać, że osuwam się na ziemię i przyklękam. To uczucie jest coraz silniejsze. Moja głowa zachwalę, pęknie i to dosłownie.

- Clary? – Jace jest zatroskany a jego głos ledwo głośniejszy od szeptu.

Chłopak przyklęka, przymnie i przytula ostrożnie. Dochodząca z niego potężna pozytywna energia światła i miłości uśmierza znacznie odczycie ciemności. Nabieram głęboki oddech.

- Dziękuję już mi lepiej. – Oznajmiam, ale mój głos drży.

- Cieszę się z tego. Ale mogę coś…

- Bądź blisko mnie cały czas. – Szepczę.

Przytula mnie ponownie i tym razem naprawdę czuje się lepiej.



Jace




Przedostaliśmy się do środka posiadłości. Cały czas podążam ramię w ramię z
narzeczoną. Docieramy do ogromnego pomieszczenia przypominający hol, ale na piętrze. Nagle wyłania się tuzin demonów. Spoglądam na Clary, aby się upewnić, że jest. Dziewczyna rusza do ataku, idę w jej ślady. Celuję w kilka demonów sztyletami. Zabija chyba z czterech od razu. Na te silniejsze naskakuję i rozwalam przy pomocy serfickich ostrzy. Kontem oka dostrzegam jak, rudowłosa walczy. Jej ruchy są precyzyjne i stanowcze. Za jednym zamachem zabija dwa potwory. Ja robię to samo z kolejną czwórką. Po chwili wszystkie zostały pokonane.

- W porządku? – Upewniam się.

- Tak jasne. – Jej wzrok ląduje na moim ramieniu. Podchodzi do mnie szybko. – Ale tobie nie. – Szepcze ze smutkiem.

- Hej. – Unoszę jej brodę tak, aby spojrzał mi prosto w oczy. – Nic mi nie będzie. To tylko oparzenie krwią demona. – Dostrzegam podobną ranę u dziewczyny. – Ty też taką masz. – Całuję jej oparzenie – Widzisz.

Uśmiecha się blado i ruszamy dalej. Docieramy do długiego korytarza a Clary mnie zatrzymuje.

- Stój. Coś czuję. – Tężeję i spoglądam na dziewczynę.

Clary zamyka swoje szmaragdowe oczy i się skupia. Wygląda tak pięknie.



Isbell




Walczę wraz z bratem i rodzicami ramię w ramię. Dostrzegam kontem oka Valentina i Jonathana kilka metrów dalej od nas. Poćwiartowałam już chyba z tuzin demonów. Jace’ego i Clery puściliśmy przodem. Mamy ich kryć a gołąbeczki mają dostać się do Dylana.

- Izz!!! – Alec wrzeszczy, a ja gwałtownie się odwracam.

W samą porę wykonałam specjalny, ruch we wbiłam ostrze demonowi tak, że przeszyło go niego na wylot. Skaczę na kolejnego i go przecina, a w mniejsze demony rzucam sztyletami. Widzę, że Alec nie może sobie poradzić, więc pędzę do niego, a po drodze zabijam kolejną porcje potworów. Uwielbiam takie akcje!!!



Jace




Za zakrętu wyłania się nocny łowca czerwonym ubraniu. Od razu orientuje się, że to zdrajca. Wychodzę mu na spotkanie.

- Clary pospiesz się! – Nakazuję dziewczynie, która bez przerwy stoi w tym samym miejscu.

No nie!!! Zdrajca ma kolegów. Zaczynają biec w naszą stronę, kiedy nagle się poruszają się w zwolnionym tempie.

-Choć. – Clary ciągnie mnie przez korytarz i wchodzimy do jakiegoś pokoju.

Okazuje się, że to jest sypialnia. Z dużym kominkiem. Clary podchodzi do niego i przekręca małą kamienną tarczę rodu Fairchildów. Ściana w kominku cofa się i ukazuje przejście. Nie spodziewałem się tego.

- Jestem pod wrażeniem, pani umiejętności. - Muszę to przyznać.

- No wiem. – Droczy się ze mną.

Wchodzimy do środka i skręcamy. Naszym oczom, ukazuje się laboratorium. Na środku pomieszczenia stoi nie kto inny jak Dylan. Oczywiście, że to on. A kto inny ma taki felerny gust. Zakłam, że te kości na podłodze mają dodać trochę drapieżnego charakterku temu miejscu. Mrrrr.

- Co za lokum. Zakładam, że ta ozdoba na podłodze ma dodać temu miejscu trochę charakterku. – Musiałem powiedzieć to nagłos. – Mrrrr. - Mężczyzna spojrzał się na mnie jak na ostatniego kretyna.

- Wiedziałem, że przyjdziecie. – Potarł ręce jak jakiś złoczyńca. – Jesteście bandą idiotów.

- Hej!!! – Wtrąciłem się – Jak już to mogę być idiotą z zabójczą fryzurą.

Przymrużył oczy i zaczyna iść w nasz stronę leniwym krokiem.

- Jak ty to…

- Wiesz. Grunt to Obra odżywka. Ale tak i tak nakładam trochę pianki, żeby się trzymało. Muszę spędzać nad tym, co najmniej godzinę dziennie. Wiesz muszę wyglądać zawsze zabójczo perfekcyjnie. ..

Gadam dalej a Clary w tym czasie atakuje go od tyłu mieczem świecącym na niebiesko. Wbij go mu w plecy tak, że przebija serce. Przyznaję, dobra szkoła. Aby coś takiego zrobić trzeba wbić ostrze pod odpowiednim kątem między żebrami. Miecz rozbłysł jaskrawo błękitnym światłem.




                                                       Koniec księgi
                                           I




I jak się wam się podoba rozdział. Przeprasza, że w tak beznadziejnym stylu został pokonany Dylan, ale cóż. Stwierdziłam, że lepszy będzie, wkurzajmy Jace niż coś jeszcze durniejszego. Naprawdę nie miałam żadnych pomysłów na tę chwilę. 

Następny rozdział mam już gotowy. Dodam go wieczorem, jeżeli będzie co najmniej osiem komentarzy. Na pewno wam się spodoba.

Zachęcam do komentowania.

11 komentarzy:

  1. Piękny rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie. Chce naxt. <3. Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. Coooo ????!!!! KONIEC KSIĘGI I ?!!!! Ja chcę NEXTA I TO JUŻ !!!!
    A co do rozdziału to nieziemski <3 Jace najlepszy z tą fryzurą i nawijaniem o niej XDXDXD hahahahh ! JESTEŚ THE BEST <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,Ale tak i tak nakładam trochę pianki, żeby się trzymało. Muszę spędzać nad tym, co najmniej godzinę dziennie. Wiesz muszę wyglądać zawsze zabójczo perfekcyjnie. " <3 Poryczłam sie przytym <3 ugth kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NEXT dzisiaj, o ile będzie osiem komentarzy.
      Ten kom się nie liczy. ;-D

      Usuń
  5. Naprawdę niezły. Och, Jace i jego fryzura... Zapraszam też do mnie: zrozumiecproblem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę pianki no leze i płacze z śmiechu. Rozdział boski.

    OdpowiedzUsuń
  7. Extra rozdział :).Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń