Clary.
Czuje
jak ktoś głaszcze mój policzek i całuje moje czoło. Sądzę, że
to Jace.
- Będę zawsze próbować cię odzyskać. Nigdy się nie poddam. -Szepcze do mojego ucha. Jego głos wydaje się taki czuły i delikatny. Nie pomyliłam się. Jest taki kochany.
Po jego wyjściu jeszcze kilka chwil wpatruje się w drzwi. Moje serce jeszcze się nie uspokoiło, w głowie bez przerwy słyszę, jego słowa. Delikatnie chwytam różę i wącham. Rozwijam liścik i uważnie czytam.
- Będę zawsze próbować cię odzyskać. Nigdy się nie poddam. -Szepcze do mojego ucha. Jego głos wydaje się taki czuły i delikatny. Nie pomyliłam się. Jest taki kochany.
Po jego wyjściu jeszcze kilka chwil wpatruje się w drzwi. Moje serce jeszcze się nie uspokoiło, w głowie bez przerwy słyszę, jego słowa. Delikatnie chwytam różę i wącham. Rozwijam liścik i uważnie czytam.
Po
naszym wspólnym, słodkim lecz ulotnym lecie!
Jakiż
ziąb we mnie rośnie z każdą mroczną dobą!
Jakże
grudniowo gołe wszystko w moim świecie!
A
przecież czas rozłąki — zewnętrznym mierzony
Kalendarzem
— na lato przypadł i na jesień...
Dobrze
znam to. - Szekspir. Wstaje i wkładam kwiat do wazonu z różami z
poprzednich poranków. Stwierdziłam, że lepiej ich nie niszczyć.
Przecież są takie piękne. Zaczynam jeść śniadanie przygotowane
przez chłopaka. Jest naprawdę dobre. Muszę przyznać, jeżeli
chodzi o kuchnie, nieźle się wyrobił.
Szybko
idę do łazienki, wykonuje poranną toaletę i wkładam żółtą
sukienkę.
Dobieram do niej brązowe sandałki i torebkę, do której w razie co wkładam żółte okulary przeciw słoneczne.
Wychodzę z pokoju. Na korytarzu jest, pusto co jest dziwne, biorąc pod uwagę wczesną godzinę. Z chodząc schodami, słyszę głosy, dobiegając z gabinetu ojca, który okazuje się otwarty.
Zaglądam do sierodka. Valentine rozmawia z jakimś mężczyzną. Wydaje się znany.
- Tato. - Odzywam się. Obaj spoglądają na mnie. Tata wydaje się przerażony moim widokiem. Nieznany ma rude włosy jak ja i jasną cerę. Jest ubrany na czarno. Do pasa ma przyczepione sztylety i serafickie ostrza.
Rudzielec wstał. Jest dosyć wysoki i wygląda dość młodo, może mieć z dwadzieścia, trzydzieści lat może odrobinę więcej. Zaczynamy się sobie, nawzajem przygląda. Znów to dziwne uczucie. Jego oczy są jak … po prostu hipnotyzują. Nie mogę przestać wpatrywać się w nie. Czuje, że nie mogę się ruszyć, jag bym straciła władzę nad ciałem.
Nagle ktoś mnie przekręca.
- Clarisso. - Okazuje się, że to mój tata. Zaczyna mi szumieć w uszach a obraz zamazywać. Nagle pustka.
Siedzę za biurkiem w swoim gabinecie. Pamiętam jak moja droga Jocklin uparła się, aby tu zmienić wystrój. Miała rację, tak jest o wiele lepiej. Obecnie wpatruje się w jej zięcie, stojące na biurku.
Nagle w sierodku pokoju rozbłysło światło, przy okazji oślepiając mnie. Wyłania się z niego jakaś postać. Nie wieże własnym oczom to on. Jakim cudem?
-Czego chcesz?! - Mówię ostro.
- Przybyłem po to samo co szesnaście lat temu. Tym razem chce ją mieć. - Wydaje się taki spokojny i opanowany. Krew w moich żyłach zaczyna się gotować.
- Po moim trupie! - Mowie coraz ostrzej.
- To da się załatwić. - Odruchowo sięgam dłonią do rękojeści miecza i zaciskam.
Po chwili usiedliśmy w fotelach przy biurku. Pamiętam, jak tu siadał, jako chłopiec i wypytywał mnie o przeróżne rzeczy, z wiekiem pytania były coraz dziwniejsze i bardziej szokujące.
- Po co ci ona?
- Nie udawaj durnia. Dobrze wiesz. - Zacząłem kręcić głową.
- Tato. - Ten głos, taki słodki i nie winny. Spoglądam w tamtą stronę. Clary!!!
Zacząłem się denerwować przerażony. Nie powinno jej tu być. Nagle wydaje się zastygnięta, jej oczy są wpatrzone w Dylana. Muszę to jakoś przerwać. Podchodzę do niej i ostrożnie przekręcam do siebie twarzą.
Dobieram do niej brązowe sandałki i torebkę, do której w razie co wkładam żółte okulary przeciw słoneczne.
Wychodzę z pokoju. Na korytarzu jest, pusto co jest dziwne, biorąc pod uwagę wczesną godzinę. Z chodząc schodami, słyszę głosy, dobiegając z gabinetu ojca, który okazuje się otwarty.
Zaglądam do sierodka. Valentine rozmawia z jakimś mężczyzną. Wydaje się znany.
- Tato. - Odzywam się. Obaj spoglądają na mnie. Tata wydaje się przerażony moim widokiem. Nieznany ma rude włosy jak ja i jasną cerę. Jest ubrany na czarno. Do pasa ma przyczepione sztylety i serafickie ostrza.
Rudzielec wstał. Jest dosyć wysoki i wygląda dość młodo, może mieć z dwadzieścia, trzydzieści lat może odrobinę więcej. Zaczynamy się sobie, nawzajem przygląda. Znów to dziwne uczucie. Jego oczy są jak … po prostu hipnotyzują. Nie mogę przestać wpatrywać się w nie. Czuje, że nie mogę się ruszyć, jag bym straciła władzę nad ciałem.
Nagle ktoś mnie przekręca.
- Clarisso. - Okazuje się, że to mój tata. Zaczyna mi szumieć w uszach a obraz zamazywać. Nagle pustka.
Valentine.
Siedzę za biurkiem w swoim gabinecie. Pamiętam jak moja droga Jocklin uparła się, aby tu zmienić wystrój. Miała rację, tak jest o wiele lepiej. Obecnie wpatruje się w jej zięcie, stojące na biurku.
Nagle w sierodku pokoju rozbłysło światło, przy okazji oślepiając mnie. Wyłania się z niego jakaś postać. Nie wieże własnym oczom to on. Jakim cudem?
-Czego chcesz?! - Mówię ostro.
- Przybyłem po to samo co szesnaście lat temu. Tym razem chce ją mieć. - Wydaje się taki spokojny i opanowany. Krew w moich żyłach zaczyna się gotować.
- Po moim trupie! - Mowie coraz ostrzej.
- To da się załatwić. - Odruchowo sięgam dłonią do rękojeści miecza i zaciskam.
Po chwili usiedliśmy w fotelach przy biurku. Pamiętam, jak tu siadał, jako chłopiec i wypytywał mnie o przeróżne rzeczy, z wiekiem pytania były coraz dziwniejsze i bardziej szokujące.
- Po co ci ona?
- Nie udawaj durnia. Dobrze wiesz. - Zacząłem kręcić głową.
- Tato. - Ten głos, taki słodki i nie winny. Spoglądam w tamtą stronę. Clary!!!
Zacząłem się denerwować przerażony. Nie powinno jej tu być. Nagle wydaje się zastygnięta, jej oczy są wpatrzone w Dylana. Muszę to jakoś przerwać. Podchodzę do niej i ostrożnie przekręcam do siebie twarzą.
- Clarisso. - Zaczyna coś się dziać. Nagle mdleje. Na szczęście
trzymam ją, dzięki czemu chronię ją przed upadkiem.
Chciałem już go zaatakować, kiedy odwróciłem głowę, w tamtą stronę usłyszałem jedynie głos, ale go już nie było.
- Został tylko nie cały miesiąc. - Moje serce przyspieszyło. Nie cały miesiąc, Koniec lata, urodziny Clary.
Mam wrażenie jag by głowa, zaraz miała pęknąć. Czuję czyjąś rękę trzymającą mocno mnie. W końcu otwieram oczy. Pierwsze co widzę, to jest lekko rozmazana twarz Valentina.
- Co się stało? - Mój głos wydaje się dziwny i zachrypnięty.
- Nic takiego. Zemdlałaś. - Jest taki czuły jak nigdy. Jag bym nie znała, ojca pomyślałabym, że wszystko jest OK, ale tak nie jest.
Zaczęłam wstawać. Moje nogi są jak z waty, ale się na nich utrzymuje. Ciekawe co jeszcze mnie dzisiaj spodka.
Tata nie chciał mi nic powiedzieć, jedyne co od niego usłyszałam to „Wszystko będzie dobrze ” On zachowuje się bardzo dziwne. Zaczynam się o niego trochę martwić.
Skoro nic od niego nie wyciągam, postanowiłam udać się do reszty. Tak jak przypuszczałam wszyscy są w salonie a Alec z Isabell jeszcze nie wrócili, bo w przeciwnym razie już tu by byli. Izz próbowałaby wkurzyć mojego brata a ten, aby jej uprzykrzyć życie, starałby się być coraz milszy. Szczerze to jest zabawne, a zarazem dziwne.
Jonathan wraz z Emilii siedzą w objęciach na kanapie a Jace w fotelu najbliżej kominka. Wszyscy spojrzeli na mnie. Jace bezpośrednio skupił swoje złote oczy na mnie.
- Przejdziesz się, że mnę po ogrodzie? - Zdrajca! Jonathan zaproponował swojej dziewczynie. Ona bez słowa wstała i pociągnęła go na zewnątrz.
Westchnęłam ciężko. Jace wstał z fotela i staną naprzeciwko mnie w odległości pięciu dziesięciu metrów.
Chciałem już go zaatakować, kiedy odwróciłem głowę, w tamtą stronę usłyszałem jedynie głos, ale go już nie było.
- Został tylko nie cały miesiąc. - Moje serce przyspieszyło. Nie cały miesiąc, Koniec lata, urodziny Clary.
Clary.
Mam wrażenie jag by głowa, zaraz miała pęknąć. Czuję czyjąś rękę trzymającą mocno mnie. W końcu otwieram oczy. Pierwsze co widzę, to jest lekko rozmazana twarz Valentina.
- Co się stało? - Mój głos wydaje się dziwny i zachrypnięty.
- Nic takiego. Zemdlałaś. - Jest taki czuły jak nigdy. Jag bym nie znała, ojca pomyślałabym, że wszystko jest OK, ale tak nie jest.
Zaczęłam wstawać. Moje nogi są jak z waty, ale się na nich utrzymuje. Ciekawe co jeszcze mnie dzisiaj spodka.
Tata nie chciał mi nic powiedzieć, jedyne co od niego usłyszałam to „Wszystko będzie dobrze ” On zachowuje się bardzo dziwne. Zaczynam się o niego trochę martwić.
Skoro nic od niego nie wyciągam, postanowiłam udać się do reszty. Tak jak przypuszczałam wszyscy są w salonie a Alec z Isabell jeszcze nie wrócili, bo w przeciwnym razie już tu by byli. Izz próbowałaby wkurzyć mojego brata a ten, aby jej uprzykrzyć życie, starałby się być coraz milszy. Szczerze to jest zabawne, a zarazem dziwne.
Jonathan wraz z Emilii siedzą w objęciach na kanapie a Jace w fotelu najbliżej kominka. Wszyscy spojrzeli na mnie. Jace bezpośrednio skupił swoje złote oczy na mnie.
- Przejdziesz się, że mnę po ogrodzie? - Zdrajca! Jonathan zaproponował swojej dziewczynie. Ona bez słowa wstała i pociągnęła go na zewnątrz.
Westchnęłam ciężko. Jace wstał z fotela i staną naprzeciwko mnie w odległości pięciu dziesięciu metrów.
-
Clary ja tak już nie mogę. - Zaczął. Już wiem, co się kroi. -
Zrozum, że cię naprawdę przepraszam i wiem, jestem największym
idiotą na świecie. - Zaczęłam się w niego wpatrywać. Czuje jak
na moich ustach pojawia się ledwo widoczny uśmiech. - Ale też
chce, żebyś wiedziała, że cię kocham. - Do moich oczu napłynęły
łzy, które próbuje powstrzymywać. - Kocham cię. - To ostatnie
wypowiada, idąc do mnie. Nagle poczułam jego usta na moich. Ta
chwila stała się niesamowita. Objęłam go ramionami za szyj i
oddałam pocałunek, który staje się coraz bardziej
niesamowity, namiętny i może intymny. Po chwili swoje ręce
przesunęłam bardziej w dół i zatrzymałam na szufelkach jego
spodni. - Kocham cię. - Wydyszał między muśnięciami. Chciałam
mu odpowiedzieć tym samym, ale nie pozwolił mi. Wpił się z
powrotem w moje usta.
- Yhm. - Gwałtownie odsunęliśmy się od siebie. Okazało się, że za moimi plecami stoi Valentine. - Nie chcę wam przeszkadzać, ale powinniśmy porozmawiać. - Spojrzałam na niego nie pewnie.
Po chwili wszyscy już byli w salonie nawet Lighwoodowie. Ja siedzę, między Jace'em a Isabel na kanapie, Alec jak zawsze wybiera parapet, Jonathan stoi obejmując ukochaną, a tata przed kominkiem. Przy drzwiach znajduje się Marysię wraz z mężem.
- Valentinie, o co chodzi? - Kobieta nagli ojca.
- Wyjeżdżamy...
- Yhm. - Gwałtownie odsunęliśmy się od siebie. Okazało się, że za moimi plecami stoi Valentine. - Nie chcę wam przeszkadzać, ale powinniśmy porozmawiać. - Spojrzałam na niego nie pewnie.
Po chwili wszyscy już byli w salonie nawet Lighwoodowie. Ja siedzę, między Jace'em a Isabel na kanapie, Alec jak zawsze wybiera parapet, Jonathan stoi obejmując ukochaną, a tata przed kominkiem. Przy drzwiach znajduje się Marysię wraz z mężem.
- Valentinie, o co chodzi? - Kobieta nagli ojca.
- Wyjeżdżamy...
I co wy na to? Mam wielką nadzieje, że wam się spodoba. Zachęcam do komentowania. Życzę miłego czytania jak i wieczoru.
mmmm <3 rozdział wyszedł ci cudowny :D w końcu coś się dzieje między Clary i Jace mam nadzieje że to nie koniec romantycznych wątków między nimi :D i jaki słodki był ten pomysł z tym liścikiem i teść która jest w nim wręcz cudowny pomysł <3 ... wszyscy czekamy na kolejny rozdział <3 Pozdrawiam i życzę weny Julka K :*** <3
OdpowiedzUsuńCzy się podoba ?! Ty się lepiej nie pytaj tylko dawaj następny !!! PROSZĘ ! OLE HYVÄ ! PLEASE ! W trzech językach napisałam "proszę" ! PROSZĘ DODAJ ROZDZIAŁ JESZCZE DZIŚ !<333
OdpowiedzUsuńDzięki jesteś kochana. Jeżeli chodzi o rozdział to się postaram, dodać go dziś ale nic nie obiecuję. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru.
UsuńDziękuje i wzajemnie <333
UsuńKochana proszę daj dziś jeszcze jeden rozdział dziś ❤️ naprawdę lubię czytać twoje opowiadanie. Rozdział wyszedł ci naprawdę boski 😙
OdpowiedzUsuńNaprawdę boski zastanawia mnie Dylan podejrzewam że dlatego Valentine chce tak szybko wydać Clary za mąż żeby ja przed czymś uchronić ......"
OdpowiedzUsuń- Przybyłem po to samo co szesnaście lat temu. Tym razem chce ją mieć."
To jest zastanawiające :) Dodaj szybko next jak napisałaś u góry może dziś .
Rozdział jest gotowy. Muszę go sprawdzić i szybko dodaje. Mam nadzieje że was nie zawiodę.
Usuń