Clary
-Gotowa?
-Gotowa, jeżeli ty jesteś gotów. - Uśmiechamy się do siebie.
-Gotowa, jeżeli ty jesteś gotów. - Uśmiechamy się do siebie.
Wchodzimy
razem w błękitne światło, a po chwili jesteśmy na miejscu. Moim
oczom ukazuje się ogromna posiadłość. Przypomina coś w rodzaju
małego zamku lub pałacyk. Zapiera dech w piersiach. Do o koła
niego jest mnóstwo zieleni, duże jezioro mnóstwo kwiatów. Sama
posiadłość jest nieziemska, ale to, co jest dookoła niej, zapiera
dech w piersi.
-
Witajcie w Iceberg rose. - Wyrwał mnie tata. - Posiadłość została
zbudowana w XVIII w. Ma długą historię, którą z chęcią opowiem
kiedy indziej. Zostałem poinformowany, że kilka pomieszczeń i
sypialni zostało przygotowane. Mam nadzieje, że... - W tym momencie
przestałam słuchać ojca a zaczęłam rozglądać się dookoła. To
miejsce jest mi znane, tylko nie wiem z kąt. Ogarnia mnie dziwne
uczucie, że tu już kiedyś byłam. Zamykam oczy i biorę głęboki
wdech. Zaczynam słyszeć jag by wyraźniej, w sumie wszystko. Wiatr,
szelest liści nawet stąpanie zwierząt. Co się ze mną dzieje? -
Teraz zapraszam wszystkich do salonów. - Wróciłam do świata
żywych.
Ruszyliśmy żwirowaną ścieżką do sierodka domu. Uderza mnie ilość stylów i kolorów. Totalna mieszanka wszystkiego. Coś czuje, że ktoś nie umiał się zdecydować. Hol jest ogromny, przeważa w nim złoto i biel. Na wprost są ogromne schody prowadzące na piętra. Po prawej, jaki i po lewej stronie są korytarze, Nawet za schodami znajduje się jeden. Na ścianach widnieje mnóstwo obrazów. Pomieszczenie jest bardzo czyste, co mnie lekko dziwi. I znów to dziwne uczucie.
Zostawcie
tu rzeczy i zapraszam do salonu. Tam spokojnie porozmawiamy.- Wszyscy
ruszyliśmy za Valentine. Prowadził nas po zachodnim skrzydle, aż
dotarliśmy do jednego z wielu salonów. Ten jest zupełnie inny od
holu. Przeważa tu zieleń, a nie biel, ale jednak jest to złoto i
obrazy. Są nawet drzwi prowadzące, na którego taras wcześniej nie
dostrzegłam.
Rozsiedliśmy się na wolnych miejscach. Alec w
końcu wybrał jedno z krzeseł, państwo Lighwood usiedli na jednej
kanapie Jonathan z Emilii na drugiej, tata i Izz wybrali po jednym
krześle, a Jace zajął ostatnie wolne miejsce. Nie mam zamiaru
stać, więc mimo wszystko usiadłam na kolanach Jace'ego. I znów
wszyscy się na nas spojrzeli. Przewróciłam oczami i spojrzałam na
ojca.
- Tato teraz się nie wymigasz od wyjaśnień. - Odzywam się pierwsza.
- Masz racje, nawet nie wiem, od czego mam zacząć.
- Najlepiej od początku. - Odzywa się Jace i opiera brodę o moje ramię.
- A więc dobrze. Szesnaście lat temu po narodzinach Clay okazało się, że jesteś wyjątkowa. Masz wiele darów. Niektóre z nich są zablokowane lub jeszcze nieodkryte. Kiedyś Jocklin miała brata, w sumie to on żyje. - Zaczął się dziwnie śmiać, ale kontynuuje. – Ma na imię Dylan. Byliśmy w trójkę wraz z Luce najlepszymi przyjaciółmi. Jednakże, kiedy dowiedział się o twoich umiejętnościach, zapragną je sobie przywłaszczyć. Ale jednak abyś mogła wszystkich zdolności użyć jest potrzebne błogosławieństwo Ithariel, które otrzymuje się poprzez...
- Ślub. - Dołączyłam za niego.
- Dokładnie. Jeżeli je otrzymasz wraz z ukochanym, masz możliwość wykorzystać dar. W proroctwie jest o tobie mowa od tysięcy lat, moje dziecko. - Zadrżałam. Jace pewnie to poczuł, ponieważ przytulił się do moich, pleców dodając mi tym otuchy. - Dziecię zrodzone z Nephelim oraz z krwi anioła, zwycięży wielką bitwę. Miłość i szczęście odnajdzie, sprowadzi ponowną światłość na świat, ale musi uważać, bo wszystko może się zdarzyć. Nephelim gwiazdy polarnej jest w wielkim niebezpieczeństwie. Ciemność chce go zawłaszczyć sobie i to, co dane odebrać na wieki. Jedynie błogosławieństwo Anioła stworzyciela może w jakiejś mierze temu przeszkodzić. - Przerwał na chwilę wypowiedź i wziął głęboki oddech. - Śmierć może nadejść o każdej porze dnia i nocy... To tyle. A jak wiecie potrzebne jest błogosławieństwo Ithariel. On jest Aniołem stworzycielem.
- Więc to dlatego tak zawiozłeś się na ślub. Jednak nie rozumiem jednego. Skąd pewność, że Jace jest tym jedynym? - Muszę wiedzieć.
- Jemu jest przepowiedziane pomoc gwieździe polarnej, jak i wieczna miłość do niej.
- Ooo. Ale to słodkie. - Jęknęła Izz. Wszyscy spojrzeliśmy się na nią z przerażeniem.- No co to jest takie słodkie i romantyczne.
- Isabell dobrze się czujesz? - Zaczął Alec. - A może czegoś potrzebujesz, aby do nas wrócić, tu na ZIEMIĘ? - Siostra trzepnęła go w głowę. - Dobra sytuacja opanowana. Stara Izz wróciła! - Wybuchliśmy śmiechem.
Jeszcze jakąś chwile rozmawialiśmy i nadeszła pora kolacji. Posiłek został nam podany w ogrodzie. Zostało zorganizowane coś w rodzaju pikniku. Dużo owoców i świeże powietrze.
- Pokoje są wam już przydzielone. Na drzwiach są kartki z waszymi imionami a w sypialniach mapki z rozrysowanym terenem posiadłości i wszystkimi pomieszczeniami w domu. Zaczynając od piwnicy, a kończąc na strychu. - Wyjaśnił wszystko tata. - Ja razie potrzeby będę w gabinecie. Zaznaczony jest na kartkach. - Wszyscy pokiwaliśmy głową na znak zrozumienia. Mężczyzna po chwili wstał i wrócił do sierodka.
Nagle mocniej zawiało, a ja usłyszałam, głośny pisk dobiegający z lasu. Wzdrygnęłam się.
Wy też to słyszeliście? - Mam wrażenie, że wariuję.
Co mamy słyszeć? - Odpowiada mi Isabell.
Nie słyszeliście pisku dobiegającego z lasu? - Wszyscy zaczęli się we mnie wpatrywać. - No cóż pewnie mi się wydawało. - Wzruszyłam ramionami i zaczęłam wstawać.
Pójdę z tobą. W razie jakbyś coś zobaczyła. - Zadeklarował się Jace. Spojrzałam na niego, zabójczym wzrokiem a ten uśmiechną się jak ANIOŁEK! Zaczął mnie trochę denerwować.
Ruszyliśmy razem do domu. Chłopak bez przerwy mi się przygląda. Idziemy po kilku korytarzach i wdrapujemy się po schodach. W końcu znajduję kartkę z moim imieniem.
- Tato teraz się nie wymigasz od wyjaśnień. - Odzywam się pierwsza.
- Masz racje, nawet nie wiem, od czego mam zacząć.
- Najlepiej od początku. - Odzywa się Jace i opiera brodę o moje ramię.
- A więc dobrze. Szesnaście lat temu po narodzinach Clay okazało się, że jesteś wyjątkowa. Masz wiele darów. Niektóre z nich są zablokowane lub jeszcze nieodkryte. Kiedyś Jocklin miała brata, w sumie to on żyje. - Zaczął się dziwnie śmiać, ale kontynuuje. – Ma na imię Dylan. Byliśmy w trójkę wraz z Luce najlepszymi przyjaciółmi. Jednakże, kiedy dowiedział się o twoich umiejętnościach, zapragną je sobie przywłaszczyć. Ale jednak abyś mogła wszystkich zdolności użyć jest potrzebne błogosławieństwo Ithariel, które otrzymuje się poprzez...
- Ślub. - Dołączyłam za niego.
- Dokładnie. Jeżeli je otrzymasz wraz z ukochanym, masz możliwość wykorzystać dar. W proroctwie jest o tobie mowa od tysięcy lat, moje dziecko. - Zadrżałam. Jace pewnie to poczuł, ponieważ przytulił się do moich, pleców dodając mi tym otuchy. - Dziecię zrodzone z Nephelim oraz z krwi anioła, zwycięży wielką bitwę. Miłość i szczęście odnajdzie, sprowadzi ponowną światłość na świat, ale musi uważać, bo wszystko może się zdarzyć. Nephelim gwiazdy polarnej jest w wielkim niebezpieczeństwie. Ciemność chce go zawłaszczyć sobie i to, co dane odebrać na wieki. Jedynie błogosławieństwo Anioła stworzyciela może w jakiejś mierze temu przeszkodzić. - Przerwał na chwilę wypowiedź i wziął głęboki oddech. - Śmierć może nadejść o każdej porze dnia i nocy... To tyle. A jak wiecie potrzebne jest błogosławieństwo Ithariel. On jest Aniołem stworzycielem.
- Więc to dlatego tak zawiozłeś się na ślub. Jednak nie rozumiem jednego. Skąd pewność, że Jace jest tym jedynym? - Muszę wiedzieć.
- Jemu jest przepowiedziane pomoc gwieździe polarnej, jak i wieczna miłość do niej.
- Ooo. Ale to słodkie. - Jęknęła Izz. Wszyscy spojrzeliśmy się na nią z przerażeniem.- No co to jest takie słodkie i romantyczne.
- Isabell dobrze się czujesz? - Zaczął Alec. - A może czegoś potrzebujesz, aby do nas wrócić, tu na ZIEMIĘ? - Siostra trzepnęła go w głowę. - Dobra sytuacja opanowana. Stara Izz wróciła! - Wybuchliśmy śmiechem.
Jeszcze jakąś chwile rozmawialiśmy i nadeszła pora kolacji. Posiłek został nam podany w ogrodzie. Zostało zorganizowane coś w rodzaju pikniku. Dużo owoców i świeże powietrze.
- Pokoje są wam już przydzielone. Na drzwiach są kartki z waszymi imionami a w sypialniach mapki z rozrysowanym terenem posiadłości i wszystkimi pomieszczeniami w domu. Zaczynając od piwnicy, a kończąc na strychu. - Wyjaśnił wszystko tata. - Ja razie potrzeby będę w gabinecie. Zaznaczony jest na kartkach. - Wszyscy pokiwaliśmy głową na znak zrozumienia. Mężczyzna po chwili wstał i wrócił do sierodka.
Nagle mocniej zawiało, a ja usłyszałam, głośny pisk dobiegający z lasu. Wzdrygnęłam się.
Wy też to słyszeliście? - Mam wrażenie, że wariuję.
Co mamy słyszeć? - Odpowiada mi Isabell.
Nie słyszeliście pisku dobiegającego z lasu? - Wszyscy zaczęli się we mnie wpatrywać. - No cóż pewnie mi się wydawało. - Wzruszyłam ramionami i zaczęłam wstawać.
Pójdę z tobą. W razie jakbyś coś zobaczyła. - Zadeklarował się Jace. Spojrzałam na niego, zabójczym wzrokiem a ten uśmiechną się jak ANIOŁEK! Zaczął mnie trochę denerwować.
Ruszyliśmy razem do domu. Chłopak bez przerwy mi się przygląda. Idziemy po kilku korytarzach i wdrapujemy się po schodach. W końcu znajduję kartkę z moim imieniem.
Naszym
oczom ukazuje się piękne pomieszczenie. Przeważa w nim złoto i
biel z kilkom ciemnymi akcentami. Na pierwszy rzut oka widać salonik
z szafą, Stolikami, kanapą i fotelami. Wszystko jest tej samej
kolorystyki. Dalej znajduje się część sypialniana. Duże łóżko,
toaletka, i krzesła. Są też dwie pary drzwi. Za pierwszymi
znajduje się łazienka, w której przeważają ciepłe barwy brązu.
Duża wanna i lustro ciągnące się prawe przez całą szerokość
ściany. Jak na razie mój pokój jest użądlony w stylu
wiktoriańskim. Za drugimi widnieje ogromna garderoba ze schodami po
sierodku. Okazuje się, że moje ciuchy są już rozpakowane.
Wchodzimy po schodach na górę. Naszym oczom ukazuje się piękny
pokój z okrągłym wiszącym fotelem na sierodku. Na prawej ścianie
widnieje regał z książkami. Dostrzegam też kilka swoich. Na lewej
ścianie wisi kilka obrazów. Widnieje na nich podpis mojej mamy. W
pokoju znajduje się jeszcze sztaluga i przybory malarskie.
Za oknem rozciąga się malowniczy widok na jezioro i góry. Jest tam mnóstwo zieleni, która natchnęła moją dusze. Opieram głowę o tors Jace'ego.
- Gdybyś widziała, jak błyszczą ci oczy. -Spojrzałam na niego. Jest taki kochany. Przyciągną swoje wargi do moich. Pocałunek jest delikatny, a zarazem namiętny. Oboje zadrżeliśmy, kiedy nasze oddechy się wymieniły.
Jace
Po
jakiejś godzinie znalazłem swój pokój. Ten dom to istny labirynt.
Okazało się, że mam pokój razem z Alecem. Otworzyłem drzwi i
stanęłam zaskoczony. Niewielki pokój z dwoma jedno osobowymi
łóżkami. W pokoju przeważa biel i ciemne drewno. Mój prabati już
leży na jednym z łóżek i coś czyta.
-Nareszcie jesteś, martwiłem, że się zagubiłeś i będę musiał cię szukać. - Jego ton jest taki miły, że aż zaczynam się go bać. - Jag by co rzeczy są w szafie.
Pokiwałem głową. Poszedłem do łazienki się ogarnąć. Swoją drogą jest straszna. Surowe ściany i podłoga a wanna na sierodku. Do tego muszę ją napełniać wiadrami. Koszmar. Biorę zimną kąpiel i kładę się do łózka.
Chrapanie Aleca nie daje mi zasnąć. Jest tak głośne, że wszystko podryguje. Mam tego dość. Wstałem z łózka i ruszyłem do pokoju Clary. Okazuje się, że światła się u niej palą a mój aniołek grzecznie czyta w łóżku. Zgaszam światło w części salonowej, nic żadnej reakcji tylko się lekko uśmiecha. No cóż. Gasze światło w części sypialnianej. Nic nadal się uśmiecha i czyta przy lampce.
- Wiesz która godzina? - W końcu jakaś reakcja.
- Mogę cię o to samo spytać. Ale wiesz przyszłem z nadzieją, że mnie przygarniesz. - Robie tą minkę. Nic nie odpowiada tylko kręci głową i odkrywa prawą część łóżka. Od razu tam wskakuje. Po chwili wyciągam z jej rąk książkę.
-Nareszcie jesteś, martwiłem, że się zagubiłeś i będę musiał cię szukać. - Jego ton jest taki miły, że aż zaczynam się go bać. - Jag by co rzeczy są w szafie.
Pokiwałem głową. Poszedłem do łazienki się ogarnąć. Swoją drogą jest straszna. Surowe ściany i podłoga a wanna na sierodku. Do tego muszę ją napełniać wiadrami. Koszmar. Biorę zimną kąpiel i kładę się do łózka.
Chrapanie Aleca nie daje mi zasnąć. Jest tak głośne, że wszystko podryguje. Mam tego dość. Wstałem z łózka i ruszyłem do pokoju Clary. Okazuje się, że światła się u niej palą a mój aniołek grzecznie czyta w łóżku. Zgaszam światło w części salonowej, nic żadnej reakcji tylko się lekko uśmiecha. No cóż. Gasze światło w części sypialnianej. Nic nadal się uśmiecha i czyta przy lampce.
- Wiesz która godzina? - W końcu jakaś reakcja.
- Mogę cię o to samo spytać. Ale wiesz przyszłem z nadzieją, że mnie przygarniesz. - Robie tą minkę. Nic nie odpowiada tylko kręci głową i odkrywa prawą część łóżka. Od razu tam wskakuje. Po chwili wyciągam z jej rąk książkę.
- Ej!!! No weź! - Zaczyna próbować odzyskać książkę, ale ja ją wsunąłem pod łózko. Clary przyciągnąłem do siebie i ułożyliśmy się do snu. Dotykam brzuchem jej pleców, jedną rękę włożyłem pod jej głowę, a drugą obejmuje w tali, tważ zatopiłem w jej ognistych włosach.
Mam ogromną nadzieje że rozdział się spodoba. Pisałam go na szybko więc przepraszam za błędy. Życzę wam fantastycznego NOWEGO ROKU. Zachęcam do komentowania i pozdrawiam. <3
ha! pierwsza! Dodawaj więcej rozdziałów. PS: sierodka??? jak czytałam to słowo to dopiero się zorientowałam, o co chodzi. Przepraszam, jeśli cię obraziłam.
OdpowiedzUsuńAwwww KOKCHAM !<3
OdpowiedzUsuńSuperrr rozdział, czekam na więcej ❤️
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńp.s piszesz cudnie :*
Kolejny rozdział postaram się dodać dzisiaj. ;-)*
Usuń