31.12.2014

Rozdział 13


Clary





-Gotowa?

-Gotowa, jeżeli ty jesteś gotów. - Uśmiechamy się do siebie.


Wchodzimy razem w błękitne światło, a po chwili jesteśmy na miejscu. Moim oczom ukazuje się ogromna posiadłość. Przypomina coś w rodzaju małego zamku lub pałacyk. Zapiera dech w piersiach. Do o koła niego jest mnóstwo zieleni, duże jezioro mnóstwo kwiatów. Sama posiadłość jest nieziemska, ale to, co jest dookoła niej, zapiera dech w piersi.

 - Witajcie w Iceberg rose. - Wyrwał mnie tata. - Posiadłość została zbudowana w XVIII w. Ma długą historię, którą z chęcią opowiem kiedy indziej. Zostałem poinformowany, że kilka pomieszczeń i sypialni zostało przygotowane. Mam nadzieje, że... - W tym momencie przestałam słuchać ojca a zaczęłam rozglądać się dookoła. To miejsce jest mi znane, tylko nie wiem z kąt. Ogarnia mnie dziwne uczucie, że tu już kiedyś byłam. Zamykam oczy i biorę głęboki wdech. Zaczynam słyszeć jag by wyraźniej, w sumie wszystko. Wiatr, szelest liści nawet stąpanie zwierząt. Co się ze mną dzieje? - Teraz zapraszam wszystkich do salonów. - Wróciłam do świata żywych.

Ruszyliśmy żwirowaną ścieżką do sierodka domu. Uderza mnie ilość stylów i kolorów. Totalna mieszanka wszystkiego. Coś czuje, że ktoś nie umiał się zdecydować. Hol jest ogromny, przeważa w nim złoto i biel. Na wprost są ogromne schody prowadzące na piętra. Po prawej, jaki i po lewej stronie są korytarze, Nawet za schodami znajduje się jeden. Na ścianach widnieje mnóstwo obrazów. Pomieszczenie jest bardzo czyste, co mnie lekko dziwi. I znów to dziwne uczucie.

 Zostawcie tu rzeczy i zapraszam do salonu. Tam spokojnie porozmawiamy.- Wszyscy ruszyliśmy za Valentine. Prowadził nas po zachodnim skrzydle, aż dotarliśmy do jednego z wielu salonów. Ten jest zupełnie inny od holu. Przeważa tu zieleń, a nie biel, ale jednak jest to złoto i obrazy. Są nawet drzwi prowadzące, na którego taras wcześniej nie dostrzegłam.
Rozsiedliśmy się na wolnych miejscach. Alec w końcu wybrał jedno z krzeseł, państwo Lighwood usiedli na jednej kanapie Jonathan z Emilii na drugiej, tata i Izz wybrali po jednym krześle, a Jace zajął ostatnie wolne miejsce. Nie mam zamiaru stać, więc mimo wszystko usiadłam na kolanach Jace'ego. I znów wszyscy się na nas spojrzeli. Przewróciłam oczami i spojrzałam na ojca.

- Tato teraz się nie wymigasz od wyjaśnień. - Odzywam się pierwsza.

- Masz racje, nawet nie wiem, od czego mam zacząć.

- Najlepiej od początku. - Odzywa się Jace i opiera brodę o moje ramię.

- A więc dobrze. Szesnaście lat temu po narodzinach Clay okazało się, że jesteś wyjątkowa. Masz wiele darów. Niektóre z nich są zablokowane lub jeszcze nieodkryte. Kiedyś Jocklin miała brata, w sumie to on żyje. - Zaczął się dziwnie śmiać, ale kontynuuje. – Ma na imię Dylan. Byliśmy w trójkę wraz z Luce najlepszymi przyjaciółmi. Jednakże, kiedy dowiedział się o twoich umiejętnościach, zapragną je sobie przywłaszczyć. Ale jednak abyś mogła wszystkich zdolności użyć jest potrzebne błogosławieństwo Ithariel, które otrzymuje się poprzez...

- Ślub. - Dołączyłam za niego.

- Dokładnie. Jeżeli je otrzymasz wraz z ukochanym, masz możliwość wykorzystać dar. W proroctwie jest o tobie mowa od tysięcy lat, moje dziecko. - Zadrżałam. Jace pewnie to poczuł, ponieważ przytulił się do moich, pleców dodając mi tym otuchy. - Dziecię zrodzone z Nephelim oraz z krwi anioła, zwycięży wielką bitwę. Miłość i szczęście odnajdzie, sprowadzi ponowną światłość na świat, ale musi uważać, bo wszystko może się zdarzyć. Nephelim gwiazdy polarnej jest w wielkim niebezpieczeństwie. Ciemność chce go zawłaszczyć sobie i to, co dane odebrać na wieki. Jedynie błogosławieństwo Anioła stworzyciela może w jakiejś mierze temu przeszkodzić. - Przerwał na chwilę wypowiedź i wziął głęboki oddech. - Śmierć może nadejść o każdej porze dnia i nocy... To tyle. A jak wiecie potrzebne jest błogosławieństwo Ithariel. On jest Aniołem stworzycielem.

- Więc to dlatego tak zawiozłeś się na ślub. Jednak nie rozumiem jednego. Skąd pewność, że Jace jest tym jedynym? - Muszę wiedzieć.

- Jemu jest przepowiedziane pomoc gwieździe polarnej, jak i wieczna miłość do niej.

- Ooo. Ale to słodkie. - Jęknęła Izz. Wszyscy spojrzeliśmy się na nią z przerażeniem.- No co to jest takie słodkie i romantyczne.

- Isabell dobrze się czujesz? - Zaczął Alec. - A może czegoś potrzebujesz, aby do nas wrócić, tu na ZIEMIĘ? - Siostra trzepnęła go w głowę. - Dobra sytuacja opanowana. Stara Izz wróciła! - Wybuchliśmy śmiechem.

Jeszcze jakąś chwile rozmawialiśmy i nadeszła pora kolacji. Posiłek został nam podany w ogrodzie. Zostało zorganizowane coś w rodzaju pikniku. Dużo owoców i świeże powietrze.

- Pokoje są wam już przydzielone. Na drzwiach są kartki z waszymi imionami a w sypialniach mapki z rozrysowanym terenem posiadłości i wszystkimi pomieszczeniami w domu. Zaczynając od piwnicy, a kończąc na strychu. - Wyjaśnił wszystko tata. - Ja razie potrzeby będę w gabinecie. Zaznaczony jest na kartkach. - Wszyscy pokiwaliśmy głową na znak zrozumienia. Mężczyzna po chwili wstał i wrócił do sierodka.

Nagle mocniej zawiało, a ja usłyszałam, głośny pisk dobiegający z lasu. Wzdrygnęłam się.
Wy też to słyszeliście? - Mam wrażenie, że wariuję.

Co mamy słyszeć? - Odpowiada mi Isabell.

Nie słyszeliście pisku dobiegającego z lasu? - Wszyscy zaczęli się we mnie wpatrywać. - No cóż pewnie mi się wydawało. - Wzruszyłam ramionami i zaczęłam wstawać.

Pójdę z tobą. W razie jakbyś coś zobaczyła. - Zadeklarował się Jace. Spojrzałam na niego, zabójczym wzrokiem a ten uśmiechną się jak ANIOŁEK! Zaczął mnie trochę denerwować.

Ruszyliśmy razem do domu. Chłopak bez przerwy mi się przygląda. Idziemy po kilku korytarzach i wdrapujemy się po schodach. W końcu znajduję kartkę z moim imieniem.

 Naszym oczom ukazuje się piękne pomieszczenie. Przeważa w nim złoto i biel z kilkom ciemnymi akcentami. Na pierwszy rzut oka widać salonik z szafą, Stolikami, kanapą i fotelami. Wszystko jest tej samej kolorystyki. Dalej znajduje się część sypialniana. Duże łóżko, toaletka, i krzesła. Są też dwie pary drzwi. Za pierwszymi znajduje się łazienka, w której przeważają ciepłe barwy brązu. Duża wanna i lustro ciągnące się prawe przez całą szerokość ściany. Jak na razie mój pokój jest użądlony w stylu wiktoriańskim. Za drugimi widnieje ogromna garderoba ze schodami po sierodku. Okazuje się, że moje ciuchy są już rozpakowane. Wchodzimy po schodach na górę. Naszym oczom ukazuje się piękny pokój z okrągłym wiszącym fotelem na sierodku. Na prawej ścianie widnieje regał z książkami. Dostrzegam też kilka swoich. Na lewej ścianie wisi kilka obrazów. Widnieje na nich podpis mojej mamy. W pokoju znajduje się jeszcze sztaluga i przybory malarskie.

Za oknem rozciąga się malowniczy widok na jezioro i góry. Jest tam mnóstwo zieleni, która natchnęła moją dusze. Opieram głowę o tors Jace'ego.

- Gdybyś widziała, jak błyszczą ci oczy. -Spojrzałam na niego. Jest taki kochany. Przyciągną swoje wargi do moich. Pocałunek jest delikatny, a zarazem namiętny. Oboje zadrżeliśmy, kiedy nasze oddechy się wymieniły.


Jace 



Po jakiejś godzinie znalazłem swój pokój. Ten dom to istny labirynt. Okazało się, że mam pokój razem z Alecem. Otworzyłem drzwi i stanęłam zaskoczony. Niewielki pokój z dwoma jedno osobowymi łóżkami. W pokoju przeważa biel i ciemne drewno. Mój prabati już leży na jednym z łóżek i coś czyta.

-Nareszcie jesteś, martwiłem, że się zagubiłeś i będę musiał cię szukać. - Jego ton jest taki miły, że aż zaczynam się go bać. - Jag by co rzeczy są w szafie.

Pokiwałem głową. Poszedłem do łazienki się ogarnąć. Swoją drogą jest straszna. Surowe ściany i podłoga a wanna na sierodku. Do tego muszę ją napełniać wiadrami. Koszmar. Biorę zimną kąpiel i kładę się do łózka.

Chrapanie Aleca nie daje mi zasnąć. Jest tak głośne, że wszystko podryguje. Mam tego dość. Wstałem z łózka i ruszyłem do pokoju Clary. Okazuje się, że światła się u niej palą a mój aniołek grzecznie czyta w łóżku. Zgaszam światło w części salonowej, nic żadnej reakcji tylko się lekko uśmiecha. No cóż. Gasze światło w części sypialnianej. Nic nadal się uśmiecha i czyta przy lampce.

- Wiesz która godzina? - W końcu jakaś reakcja.

- Mogę cię o to samo spytać. Ale wiesz przyszłem z nadzieją, że mnie przygarniesz. - Robie tą minkę. Nic nie odpowiada tylko kręci głową i odkrywa prawą część łóżka. Od razu tam wskakuje. Po chwili wyciągam z jej rąk książkę.


- Ej!!! No weź! - Zaczyna próbować odzyskać książkę, ale ja ją wsunąłem pod łózko. Clary przyciągnąłem do siebie i ułożyliśmy się do snu. Dotykam brzuchem jej pleców, jedną rękę włożyłem pod jej głowę, a drugą obejmuje w tali, tważ zatopiłem w jej ognistych włosach.





Mam ogromną nadzieje że rozdział się spodoba.  Pisałam go na szybko więc przepraszam za błędy. Życzę wam fantastycznego NOWEGO ROKU. Zachęcam do komentowania i pozdrawiam. <3 



5 komentarzy:

  1. ha! pierwsza! Dodawaj więcej rozdziałów. PS: sierodka??? jak czytałam to słowo to dopiero się zorientowałam, o co chodzi. Przepraszam, jeśli cię obraziłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Superrr rozdział, czekam na więcej ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy kolejny rozdział <3

    p.s piszesz cudnie :*

    OdpowiedzUsuń