28.12.2014

Rozdział 7

Jace

Budzę się i spoglądam na zegarek 3:04. Normalnie sierodek nocy. Przekręcam się z boku na bok. Nie mogę zasnąć. Postanawiam wstać.

Kieruj się do kuchni z nadzieją, że szklanka wody mi pomoże. Sięgam do szafki po szklankę a do lodówki po sok. Jest do wyboru jabłkowy i pomarańczowy. Wybieram ten pierwszy. Siadam przy stole i rozmyślam o wieczorze.
Już nie mogę. Nie zwracając uwagi na obecność Izz, namiętnie pocałowałem Clary.
Mam wrażenie, jag by to trwało całą wieczność.

- Yhm. - Odchrząkuje szatynka. - Wiecie, że ja tu jestem. Z racji swojej moglibyście przestać.

Odsuwamy się od siebie z niechęcią. Clary głaszcze mnie ostatni ras po policzku i siadamy. Isabel kręci głową.

- Czemu mi nikt nie powiedział?!

- Uspokój się. - Śrubuję załagodzić sytuację.

- Uspokój się?! Od jak dawna to trwa i dlaczego ja o niczym nie wiem?! - Dziewczyna wpadła w jakąś furię.

Nie mieliśmy wyboru, wiec wszystko jej opowiedzieliśmy. Była zaskoczona...

- Też nie możesz spać? - Wybudza mnie z zamyśleń szept Clary do mojego ucha. Jej głos jest taki słodki. Nawet nie wiem kiedy, dziewczyna przytuliła się do mojej szyi. - Zobaczyłam zapalone światło, więc przyszłam sprawdzić i zobaczyłam cię, tak zamyślonego...

- Nie mogłem spać.-Wstałem, wypowiadając te słowa. Dziewczyna uniosła brwi.

- Ty mnie słuchasz?

- Tak, a czemu uważasz, że tego nie robię.

- Bo właśnie zadałam ci pytanie, a ty odpowiedziałeś... - Wiem, co zrobiłem. Musnąłem jej wargi swoimi w ramach przeprosin. -A ty czemu nie śpisz?

- Izz...

- Znam to. Rozpycha się jak nie wiadomo kto.

- Z kąt to wiesz?

- Mieszkałem przez jakiś czas w Nowojorskim Instytucie.

Zaczęliśmy się do siebie uśmiechać, nalałem dziewczynie soku.


Kiedy opróżniliśmy szklanki, ruszyliśmy do mojego pokoju. Położyliśmy się obok siebie i spletliśmy palce naszych dłoni.

Ta noc była zupełnie inna od przedniej. Bardziej delikatna i


Clary.



Budzę się jak zawsze ze świtem. Jace jeszcze śpi i wygląda jak anioł. Lekko tak, aby go nie budzić rozplątuje nasze ręce i wstaje. Kieruje się do swojej sypialni. Izz śpi jak zabita. No cóż, to nic nadzwyczajnego.



Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, spięłam włosy w coś w rodzaju warkocza dobieranego, takiego, aby moje loki, były jednocześnie rozpuszczone. Robię lekki makijaż i kieruje się do garderoby. Tym razem wybieram ulubione białe spodnie i kremowo pomarańczowy            T-shirt, do tego balerinki z motywem kwiecistym. Ze szkatułki wyciągam kolczyki z perłami. Wracam do łazienki, używam perfum i zachodzę na dół. Nie chcę budzić Izz. 

Idę korytarzem i nagle przystaje przy drzwiach gabinetu ojca. Spoglądam przez szczelinę i po chwili wchodzę bez pukania.


Jace


Kiedy się obudziłem Clary już nie było. Od razu sobie przypomniałem, że Valentinie chce ze mną porozmawiać wcześnie rano. Zerwałem się z łózka niczym poparzony. Szybko wziąłem zimny prysznic na pobudkę i się ubrałem. Ruszyłem do gabinetu przyszłego zięcia. Pukam do drzwi.

- Zapraszam. -Głos jest ostry i podenerwowany.

Wchodzę do sierotka.

- Siadaj. - Nakazuje, pokazując fotele przed dużym mahoniowym biurkiem, za którym siedzi.

- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?

- A tak. Chodziło mi o zaczęcie twojego szkolenia.

Zaczął mi tłumaczyć, jakie będą moje obowiązki, opowiadać historie Kręgu...

Nagle ogromne drzwi się otwierają. Odwracam się w tamtą stronę i widzę stojącą w nich Clary. Wygląda jakoś inaczej, morze to, że ma na sobie spodni, nie to było wczoraj. Już wiem! Buty bez obcasów.

- Przepraszam, myślałam, że jesteś sam, a ty. – Zwróciła się do mnie – że śpisz.

- Porozmawiamy później. - Zdaje się być poirytowany. 

- Dobrze ojcze. ... Chciałam tylko spytać, o której trening.

- Dzisiaj odpuśćmy.- po chili namysłu dodał. - No, chyba że chcesz trenować razem z Jace'em. - Nic nie odpowiedziała, tylko wzruszyła ramionami i wyszła.

Resztę ranka robił mi coś w rodzaju wykładów. Nawet nie poszliśmy na śniadanie.

Po południu postanowiłem sobie zrobić krótki spacer. Trening okazał się tak wyczerpujący. Clary się nie zjawiła. Jak ona to wytrzymuje? Często trenuję, ale nigdy aż tak, podobno to był jeden z najprostszych treningów, jakie są wykonywane pod okiem Valentine. To jakie są te na poważnie. Dowiem się za kilka dni.

- Jace!!! - Słyszę żeński głos. Odwracam się w jego stronę.

Dziewczyna podbiega do mnie. Okazuje się, że to jest Sina. Ma tak jasne włosy, że aż prawie białe, jej blada cera idealnie gra z błękitnymi oczami, niczym czyste niebo.


Clary.


Nie mam pojęcia jak Izz mnie wyciągnęła z domu. Postanowiła zaciągnąć mnie do miasta. Weszłyśmy do kilku sklepów, coś zjadłyśmy i ruszyłyśmy na plac przy Wielkiej Sali Anioła.
Siadamy przy fontannie.

W moje oczy rzuca się para ludzi się całujących. Po dłuższej chwili dostrzegam znajomą mi osobę. To Jace. Jace całuje się z tą blondynką. Nagle poczułam, jak łza spływa po moim policzku a serce, zakuło. Czuje się zdradzona. Jak on mógł zrobić mi coś takiego? Przysięgam na Anioła, że pożałuje.



Mam nadzieję, że się spodoba.
Mam nadzieję, że będzie dużo komentarzy, do których gorąco zachęcam.
Następny rozdział morze się pojawić o każdej dnia i nocy. Więc sprawdzajcie!!!
Życzę miłego dnia. ;-D

4 komentarze:

  1. Co ?!!! JACE POCAŁOWAŁ TĄ BLONDI ?!! Dawaj szybko następnyyyy !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać dziś a jeżeli się nie uda to jak zawsze będzie jutro. Na pewno. ;)*

      Usuń
  2. Plisss można już. Ja tu umieram.;-)

    OdpowiedzUsuń